Jak zauważają autorzy opracowania, z pozoru wszystko wygląda dobrze. Unia działa, instytucje podejmują decyzje, pieniądze krążą, a co pięć lat obywatele wybierają skład europarlamentu. Ale już frekwencja w tych wyborach bywa niepokojąco niska. Według danych TNS/Scytl i Parlamentu Europejskiego w głosowaniu trzy lata temu w blisko połowie państw wyniosła mniej niż 40 proc., np. na Słowacji 13 proc., w Polsce 23 proc. (na przeciwległym biegunie były: Belgia – prawie 90 proc., Dania – 56 proc. i Niemcy – 48 proc.). Jak podkreślają eksperci, skromne uczestnictwo wielu europejskich społeczeństw w wyborach świadczy o braku zainteresowania, ale też o tym, że np. Słowacy, Czesi, Słoweńcy czy Polacy nie rozumieją, jak europejski organizm działa.

Unia – zdaniem dr Anny Pudło z Akademii Leona Koźmińskiego, koordynatorki polskiej części badania „Demokracja parlamentarna w Europie” – ma więcej problemów, które zniechęcają do niej obywateli. Prawo powstaje w zbyt skomplikowany sposób. Podział kompetencji jest niejasny. Widać to m.in. w odniesieniu do urzędów pełnionych przez Donalda Tuska i Federicę Mogherini. Nie do końca wiadomo, gdzie przebiega granica pomiędzy uprawnieniami szefa Rady Europejskiej a unijnego ministra spraw zagranicznych.
– Kraje mają do dyspozycji wiele dobrych instrumentów, ale z nich nie korzystają – wskazuje prawniczka. – Jednym z nich są pytania do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej o wykładnie unijnego prawa. To pożyteczny mechanizm, a niezmiernie rzadko stosowany przez sądy. W wielu kwestiach, istotnych z punktu widzenia społeczeństwa, polski wymiar sprawiedliwości w ogóle nie prosi o takie wykładnie. Nie zrobiono tego np. w odniesieniu do charakteru jednopłciowych związków małżeńskich zawartych w innym państwie członkowskim czy w sprawie ustawy o obrocie ziemią rolną – podkreśla prawniczka.

Jak uzupełnia prof. Jan Barcz, ekspert w zakresie unijnego prawa, badaczom zależało przede wszystkim na sprawdzeniu, jaką faktyczną rolę parlamenty krajowe odgrywają w unijnej polityce.
– Traktat lizboński dał nam nowe możliwości, z których państwa dość sprawnie korzystają. Dalsze plany reformowania Unii Europejskiej, w tym strefy euro, zakładają dodatkowe poszerzanie udziału parlamentów w opracowywaniu europejskiego prawa i strategii. Dlatego tak ważna jest euroedukacja skierowana i do zwykłych obywateli, i do prawników czy polityków – tłumaczy naukowiec z Akademii Leona Koźmińskiego.

Badania nad demokracją parlamentarną były prowadzone przez trzy lata (od 2013 do 2016 roku). W pracach wzięło udział 56 europejskich uczelni i ośrodków eksperckich, w tym dwa polskie: Akademia Leona Koźmińskiego (prof. Jan Barcz, prof. Agnieszka Grzelak i dr Anna Pudło) oraz Polski Instytut Spraw Międzynarodowych. Wszystkie działania koordynował Uniwersytet w Kolonii. Projekt PADEMIA został sfinansowany przez Komisję Europejską w ramach unijnego Programu Kształcenia Ustawicznego.