Aleksandra Partyk: Jest pan autorem pytań do Trybunału Sprawiedliwości UE. Proszę zdradzić, jak stworzyć pytanie prejudycjalne? Jak należy się do niego przygotować, aby je nakreślić?

Rafał Cebula: Najpierw musi zakiełkować myśl, jakaś potrzeba zadania pytania prejudycjalnego. Ona pojawia się najczęściej na pewnym etapie refleksji. Dla kogoś, kto nie miał wcześniej okazji zadać pytania prejudycjalnego, tego rodzaju przebłysk może być wynikiem dłuższej refleksji. Inny sędzia, bardziej doświadczony, może od razu być nastawiony na ten proces. Zadanie pytania nie jest jednak łatwe. To nie jest tak, że rano wstaję, biorę kartkę papieru i piszę takie pytanie. Choć bardzo zachęcam, aby usiąść przy biurku i zapisać, co się myśli. Każdy sędzia przecież sporządzając uzasadnienie orzeczenia wie, że jego treść rozwija się w toku tworzenia. Tak samo jest z pisaniem pytania do TSUE. Dlatego pierwszej myśli nie należy lekceważyć.

Czytaj: Za neoKRS zapłaci Sąd Najwyższy - reforma sądów go zmarginalizuje>>

Co jest tu kluczowe?

Najpierw trzeba zidentyfikować problem, co jest nie tak. Odwołam się do prostego przykładu: sprawy o materac (sygn. C-681/17). Sędzią referentem był znany wszystkim, znakomity autorytet prawa europejskiego, prawa polskiego – profesor Marek Safjan. Problem w sprawie był banalny, ale urósł do zagadnienia wysokiej rangi. Chodziło o to, że konsument kupił materac przez internet (sprzedaż na odległość) i chciał wypróbować. Po zdjęciu folii ochronnej położył się na nim, ale uznał, że to rzecz nie dla niego. Zwrócił więc towar odstępując od umowy. Sprzedawca nie uznał oświadczenia konsumenta o odstąpieniu. Powoływał się na to, że istnieją wyjątki od reguły, zgodnie z którymi konsument może odstąpić od umowy. Chodziło tu o względy higieniczne, które mieszczą się w ramach tego wyjątku. W jednym z sądów europejskich analizujących tę sprawę pojawił się problem, czy taki materac jest towarem, który ze względów higienicznych nie może być rozpakowywany przed odstąpieniem od umowy. Sąd zastanawiał się nad wykładnią pojęć "zapieczętowany towar", "względy higieniczne", którymi posługuje się dyrektywa konsumencka. To był właśnie zidentyfikowany problem. Kiedy sąd krajowy dokonuje wykładni prawa „miejscowego” musi on uzyskać wynik zgodny z prawem unijnym. Sąd jednak nie ma pewności czy jego interpretacja – mówiąc kolokwialnie – zostanie przyjęta w całej UE, czy będzie odbiegać od tej przyjmowanej w innych krajach UE. Gdy pytamy TSUE, chodzi nam o zawsze wykładnię prawa europejskiego.
Wracając do sprawy materaca, TSUE użył prostych argumentów. Wskazał, że goszcząc w hotelu używamy tego samego materaca, nie jest on zmieniany po każdej nocy. Wykładania dokonana przez Trybunał co do tego, że materac nie jest rzeczą, której nie można zwrócić obowiązuje więc w Polsce, w Niemczech i innych krajach unijnych. Sąd krajowy np. w Szwecji nie może już inaczej orzec, rozpoznając podobną sprawę, gdyż prawo szwedzkie musi być wyłożone zgodnie z wykładnią prawa europejskiego, dokonaną przez Trybunał. To niezwykła siła orzeczeń TSUE. Wątpliwością sądu w tej sprawie było więc to, czy materac w rozumieniu przepisów dyrektywy konsumenckiej jest tym zapieczętowanym towarem. Nie możemy przy tym powiedzieć, że sąd zadający pytanie prejudycjalne był niedouczony, niestaranny. Dyrektywa posługuje się ogólnymi zwrotami, wymagającymi wykładni. Tej dokonuje Trybunał, dzięki czemu może ona żyć we wszystkich krajach UE. Będziemy więc na prostej drodze do zadania prejudycjalnego, jeśli zidentyfikujemy problem.

 

Jaki jest kolejny krok?

Należy dokonać wykładni przepisów prawa krajowego w duchu prounijnym. Musimy znać przy tym przepisy właściwej dyrektywy, sięgnąć do jej celu (najczęściej ujętego w preambule). Kiedy wykładnia prounijna nie da pozytywnego efektu wówczas może pojawić się potrzeba zadania pytania Trybunałowi w Luksemburgu. Należy też przeanalizować orzeczenia wydane przez TSUE, mogą podsunąć jakieś rozwiązanie, przekonać do zadania pytania lub do odstąpienia od niego. Tak na marginesie wyroki TSUE to często interesująca lektura (zwłaszcza, gdy czyta się je razem z opiniami Rzeczników), dotyczą często ciekawych zagadnień, np. czy smak jako taki może być utworem.

Napisanie pytania to raczej dni czy tygodnie?

To zależy od osoby. Odpowiedź na nie zależy od konkretnego sędziego, tego czy stykał się z daną dziedziną prawa europejskiego. Istotne jest to, na ile czuje się on swobodny w poruszaniu po prawie europejskim. Pisanie pytania nie odbywa się w ciągu kilku wieczorów. To trwa nawet tygodnie. Samo pytanie nie może być napisane po łebkach. Cała prawnicza Europa będzie je czytać. Należy więc zebrać orzecznictwo, literaturę, należy przemyśleć każde słowo. Gdy budujemy sentencję, staramy się pilnować by użyte słowa nie były wieloznaczne. Każde z nich będzie tłumaczone na wiele języków. Całe pytanie musi być więc jasne, a zdania wskazywać na wątpliwość sądu. Sentencja i uzasadnienie wymaga zatem wielokrotnej redakcji.
Jest to proces fizycznie ciężki, czasochłonny ale jednocześnie który daje satysfakcję. Jesteśmy sami świadkami tego, jak coś się rozwija, tworzy. Patrząc na swoje doświadczenie, wiem że redagując pytanie prejudycjalne dużo daję od siebie. Sporządziłem sześć pytań, wydałem cztery postanowienia, a tylko trzy pytania trafiły do TSUE. Jedno, ostatnie postanowienie zostało zaskarżone do sądu odwoławczego. Zażalenie nie zostało uwzględnione, ale przedsiębiorca pożyczkowy cofnął powództwo, nie chcąc by sprawa trafiła do TSUE. Taka praktyka jest widoczna w Polsce. Przedsiębiorcy liczą, że do zadania pytania nie dojdzie, w końcu mają one ogromny wpływ praktykę.

Mogę jeszcze dodać, jeśli jakiś sędzia ma kłopot ze sformułowaniem pytania, to może skorzystać z doświadczeń innych sądów krajowych. Od niedawna na stronie internetowej Trybunału (curia.europa.eu), zamieszczane są całe wnioski – pytania prejudycjalne tłumaczone na język polski.

Czytaj: Sądy jeszcze nie wyszły z COVID-u, a już czeka je kolejna reforma>>

Co jest kluczowe przy zadawaniu pytania?

Każdy ma swoje motywacje do zadawania pytań prejudycjalnych. Każde pytanie jest inne, różne cele możemy osiągnąć formułując pytania. Dla mnie było ważne to, że odpowiedź Trybunału będzie miała duże praktyczne znaczenie, nie tylko dla mojej sprawy, ale i dla powszechnej praktyki. Udało mi się to osiągnąć i to mój zawodowy sukces.

 


Powiem o trzeciej sprawie, w której przygotowałem pytanie prejudycjalne. Dotyczyło ono art. 36a ustawy o kredycie konsumenckim. Dla mnie ten przepis prowadził do nadużyć, uznałem że jest pewnego rodzaju wypadkiem przy pracy. Dla wielu sądów w Polsce (także sądów okręgowych) przepis nie nasuwał jednak wątpliwości. Sądy często literalnie wykładały go przyjmując, że nie można postawić przedsiębiorcom żadnego zarzutu w związku z jego stosowaniem. Ja się z tym pogodzić nie mogłem. Podobne stanowisko zajęły sądy w Opatowie i Szczecinie, które po mnie zadały zbliżone pytania. Moją motywacją było to, aby coś zmienić w praktyce - zgodnie z duchem europejskiego prawa konsumenckiego. Czułem, że prawo europejskie jest słuszne i uczciwe i chciałem zapewnić jego skuteczność w sprawach konsumenckich. Część sądów nie miała jednak perspektywy europejskiej, co było zupełnie normalne, wszystko bowiem wymaga czasu, a społeczne procesy są wolne. To było chyba najważniejsze.

Motywacją przy zadawaniu pytania może być rzeczywista potrzeba wyłożenia treści przepisu europejskiego (tak było we wspomnianej sprawie materacu). Kluczowy może być też spór w orzecznictwie. Każdy ma własną motywację. Mogą być i powody osobiste. Moim zdaniem skierowanie pytanie prejudycjalnego to ważne wydarzenie w życiu prawnika.

Czy strony często wnoszą do sądu o zadanie pytań prejudycjalnych?

Ja spotkałem się z takimi wnioskami tylko dwa razy w sprawach frankowych. Poza tym raczej strony nie są chętne, być może uznają, że pytania to problem sądu.

W jakich przypadkach nie jest celowe zadanie pytania prejudycjalnego?

Nie zastanawiam się nad niecelowością pytania, na pewno nie na etapie podejmowania pierwotnej decyzji w tym przedmiocie. Kiedy pojawia się błysk, myśl o potrzebie zadania pytania, trzeba za nią podążyć i należy ją drążyć. Ta myśl w końcu da nam odpowiedź, czy w danej sprawie zadawanie pytania jest celowe bądź nie. Jestem zwolennikiem zadawania pytań prejudycjalnych, choć wiem, że to nie jest zabawa, to nie jest moja ulubiona dziedzina. Uważam, że pytania są bardzo skuteczne i rozwijające zawodowo. Jeśli ktoś się zdecyduje na sformułowanie takiego pytania, to po prostu trzeba za tą myślą podążać. Trzeba też pamiętać, że ta sama myśl o zadaniu pytania prejudycjalnego, która pojawi się u sędziego np. w Siemianowicach Śląskich zapewne prędzej czy później pojawi się też w innym sądzie w Polsce lub w Europie. Kilka razy tego doświadczyłem, a więc do dzieła.

Kończąc chciałem powiedzieć, że zadawanie pytań prejudycjalnych to wielka przygoda dla prawnika. Sędzia, który zadaje takie pytanie, niezależnie od tego czy jest sędzią sądu rejonowego, sądu okręgowego, apelacyjnego czy orzeka w SN, osiąga ten sam kolosalny efekt. Ma ten sam wielki wpływ na kształtowanie prawa europejskiego. Niezależnie od szczebla hierarchii sądu, z którego płyną pytania do TSUE, mają one te same znaczenie. Mogą doprowadzić do powstania linii orzeczniczej, która będzie obowiązywała w całej Europie. To wspaniała przygoda, dająca niezwykłą satysfakcję. Co tu dużo mówić, dla prawnika nie może być nic lepszego niż zadanie pytania, nad którym pochyli się Pan Profesor Safjan lub inni wybitni prawnicy orzekający w TSUE. Jeśli zaś TSUE odpowie na zadane pytanie, rozwikła wskazany w pytaniu problem, to satysfakcja jest tym większa.