Prokurator w stanie spoczynku Beata Mik została obwiniona o umyślne niedopełnienie obowiązku zawiadomienia prokuratora krajowego o zamiarze podjęcia „innego zajęcia". Chodziło o przekazywanie do publikacji artykułów w dzienniku „Rzeczpospolita".

Osłabienie zaufania i uchybienie godności

Zastępca rzecznika dyscyplinarnego prok. Małgorzata Nowak twierdziła, że tymi publikacjami obwiniona osłabiła zaufanie do niezależności prokuratury i prokuratorów, co uchybia godności urzędu.

Zgodę na kontynuację działalności publicystycznej Beata Mik uzyskała już w 2000 r. od ówczesnego prokuratora generalnego Lecha Kaczyńskiego.

Sprzeciw wobec publikacji

Obwiniona poinformowała przełożonego o zamiarze zawarcia kolejnej umowy z wydawcą pisma. W listopadzie 2016 r. Beata Mik została powiadomiona, że prokurator krajowy sprzeciwił się podjęciu przez nią współpracy z wydawcą dziennika „Rzeczpospolita" na podstawie pisemnej umowy.

Czytaj: Prokurator upomniana za pisanie felietonów>>
 

Zdaniem rzecznika prokurator Mik złamała art. 103 ust. 4 ustawy Prawo o Prokuraturze. Według tego przepisu prokurator Prokuratury Krajowej ma obowiązek zawiadomienia prokuratora krajowego o zamiarze podjęcia dodatkowego zatrudnienia, a także o podjęciu innego zajęcia lub sposobu zarobkowania.

Tylko wówczas prokurator krajowy – zgodnie z § 6 tegoż artykułu – ma możliwość złożenia sprzeciwu wobec podjęcia lub kontynuowania przez prokuratora dodatkowego zatrudnienia, innego zajęcia lub sposobu zarobkowania, jeżeli uzna, że przeszkadza ono w pełnieniu obowiązków służbowych prokuratora albo mogło osłabiać zaufanie do jego bezstronności lub przynieść ujmę godności urzędu prokuratora.

Kara upomnienia

Sąd Dyscyplinarny I instancji przy Prokuratorze Generalnym uznał winę umyślną prokurator Mik. Wymierzył jej karę najłagodniejszą z możliwych - upomnienie. Według sądu dyscyplinarnego taka publicystyka to „inne zajęcie" w rozumieniu ustawy o prokuraturze, a niepowiadomienie przełożonego uznał za działanie intencjonalne.

Sąd ocenił, że sprzeciw prokuratora przełożonego jest elementem jego władzy dyskrecjonalnej i dlatego ma on pełną swobodę podejmowania decyzji w podobnych kwestiach. Zdaniem sądu działalność prokuratora obejmująca publikacje stricte naukowe nie musi być zgłaszana prokuratorowi przełożonemu, w odróżnieniu od działalności publicystycznej.

Odwołanie do SN

Od tego orzeczenia obwiniona odwołała się do Sądu Najwyższego, jako sądu dyscyplinarnego II instancji. Jej zdaniem, a także według obrońcy prok. Aleksandra Herzoga nie doszło do przewinienia dyscyplinarnego, gdyż przedstawianie poglądów prawnych prokuratora na łamach prasy nie jest zakazane. Co więcej - zdaniem obwinionej - prokurator ma prawo korzystać z wolności wypowiedzi, jak każdy obywatel.

W związku ze sprzeciwem prokuratora krajowego Beata Mik umowy nie podpisała, ale publikowała nadal, bo na to zgody udzielił jej jeszcze w 2000 r. ówczesny prokurator generalny Lech Kaczyński.

Kasację od tego orzeczenia złożyła obwiniona.

Uniewinnienie od zarzutów

Sąd Najwyższy 21 maja br. uznał, że obwiniona nie naruszyła zasad etyki zawodu, ani prawa publikując artykuły w dzienniku. Uchylił więc orzeczenie sądu I instancji i uniewinnił prokurator, przyznając, że zarzuty kasacji były zasadne.

Tym samym Izba Dyscyplinarna SN opowiedziała się za wolnością słowa wśród prokuratorów. Prokurator Mik publikowała w dzienniku felietony od 2008 r., trudno zatem uznać, że powinna o tym informować prokuratora przełożonego w 2016 r.

Jak powiedział sędzia sprawozdawca Paweł Zubert, publikowanie artykułów prasowych nie może być naruszeniem godności zawodu prokuratora. Można uchybić godności nie stosując się do sprzeciwu przełożonego, a tu takiej sytuacji nie było - podkreślił. - Przekazywanie artykułów do publikacji w prasie nie odpowiada przesłankom zawartym w art. 103 ustawy o Prokuraturze - dodał.

Sygnatura akt II DSI 70/18, wyrok z 21 maja 2019 r.