Sejm pod koniec października uchwalił nowelizację ustawy o VAT. Według starych przepisów z VAT zwolnione były praktycznie wszystkie zabiegi medyczne, według nowych tylko te, które mają na celu poprawę, naprawę i ratowanie zdrowia. Co to praktycznie oznacza i które zabiegi za takie uznać można, nikt jednak nie wyjaśnił. W efekcie np. Szpital uniwersytecki w Białymstoku zaczął doliczać 23-procentowy podatek również do in vitro. Ponieważ zabiegi in vitro nie są refundowane przez NFZ, zabieg i niezbędna po nim stymulacja hormonalna, które kosztowały do tej pory od sześciu do piętnastu tysięcy złotych, teraz mogą kosztować nawet o dwa i pół tysiąca więcej.
Jedna z pacjentek białostockiej kliniki opisuje, jak od października usiłuje na najwyższych szczeblach wyjaśnić, czy w ocenie rządu in vitro jest zabiegiem służącym zdrowiu, czy nie. W zależności od tego, z kim rozmawia, takie otrzymuje odpowiedzi. I tak ma szczęście. Gdy o coś takiego zapytała Ministerstwo Finansów, urzędnik, z którym rozmawiała, obcesowo jej odpowiedział, że jak idzie z żoną do łóżka, to trudno mówić o procedurze przywracającej zdrowie.
Źródło: Gazeta Wyborcza Białystok