Chodzi o prowokację dziennikarską. Operator TVN Piotra Wacowskiego, współautor reportażu "Polscy neonaziści", brał udział w zorganizowanych w maju 2017 roku w lesie nieopodal Wodzisławia Śląskiego "obchodach urodzina" Adolfa Hitlera. Ich przebieg rejestrował ukrytą kamerą. Materiał pokazywał między innymi rozwieszone na drzewach czerwone flagi ze swastykami i "ołtarzyk" ku czci Hitlera z jego czarno-białą podobizną oraz wielką drewnianą swastyką nasączoną podpałką do grilla, która po zmroku została podpalona. Widać było też uczestników spotkania przebranych w mundury Wehrmachtu, wznoszenie toastów "za Adolfa Hitlera i naszą ojczyznę, ukochaną Polskę" oraz częstowanie tortem w kolorach flagi Trzeciej Rzeszy. 

 


RPO: efekt mrożący i zniechęcający   

23 listopada 2018 r. do domu operatora wkroczyli funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Wręczono mu też wezwanie do prokuratury jako podejrzanego. Miał usłyszeć zarzut propagowania nazizmu. Po dwóch dniach - jak przypomina RPO - Prokuratura Krajowa podała, że stawianie zarzutów dotyczących wykonywania gestów nazistowskich przez dziennikarza, jest przedwczesne. 

- Akcja ABW może rodzić tzw. efekt mrożący, a przecież w tym przypadku chodzi o ujawnienie działań maksymalnie szkodliwych dla demokracji - pisze Adam Bodnar. 

Przypomina, że gdy reportaż się ukazał, premier Mateusz Morawiecki dziękował dziennikarzom, że przyczynili się do zwalczania praktyk neonazistowskich. 

- Teraz się okazuje, że służby podległe premierowi robią coś zupełnie odwrotnego. Dokonują aktu, który mógłby być uznany za szykanowanie dziennikarza, czy stacji, która nadała materiał. Powstaje pytanie o przyczyny takich działań - dodaje. I podkreślił, że dziennikarze działali "ewidentnie w interesie publicznym". 

 

Podstawa prawna? Konstytucja i etyka dziennikarska

RPO dodaje, że prowokacja dziennikarska może pozwalać na ujawnianie przestępstw lub nieprawidłowości w działaniach władz. 

- Musi przy tym odpowiadać określonym standardom, bo nie jest prawnie uregulowana – ich niedochowanie może oznaczać odpowiedzialność karną. Ujawniania niezgodnych z prawem działań w takich przypadkach nie można jednak utożsamiać z ich propagowaniem - dodał. 

Zazancza również, że do pewnych środowisk dziennikarz nie może dotrzeć poprzeć tradycyjne nawiązanie kontaktu. - Na potrzeby tzw. dziennikarstwa wcieleniowego trzeba zatem zataić fakt, że jest się dziennikarzem. Taka forma dziennikarstwa jest dopuszczalna, pod warunkiem działania z zachowaniem ogólnych standardów etyki dziennikarza. Gdy prowokacja budzi wątpliwości co do jej legalności, o tym czy doszło do złamania prawa decyduje ostatecznie sąd. Jeśli dziennikarz wykaże, że choć naruszono jakieś dobro chronione prawem, to nastąpiło to w imię ważnego interesu społecznego, wtedy nie spotka go kara - przypomina RPO. 

Przywołuje równocześnie art. 14 Konstytucji, zgodnie z którym Polska zapewnia wolność prasy i innych środków społecznego przekazu. - Z kolei zgodnie z art. 54 Konstytucji, każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. Ustawa o radiofonii i telewizji stanowi ponadto, że audycje oraz inne przekazy nie mogą propagować działań sprzecznych z prawem, z polską racją stanu oraz postaw i poglądów sprzecznych z moralnością i dobrem społecznym - przypomina. 

Interes społeczny - to jedna z granic prowokacji

RPO dodaje, że granice dozwolonej prowokacji dziennikarskiej wyznacza m.in. działanie w ważnym interesie społecznym i ujawnienie w jej wyniku prawdziwego stanu rzeczy, który wymaga napiętnowania ale bez skłaniania do bezprawnych 

Zaznacza, że kodeksy etyki dziennikarskiej dopuszczają takie działania.

- Według kodeksu etyki Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, jest to możliwe ze względu na ważny interes społeczny, gdy nie ma innej możliwości zdobycia ważnych informacji, kiedy wszystko dzieje się za zgodą i wiedzą przełożonych oraz wówczas, gdy takie metody stosowane są w ramach dziennikarstwa śledczego, tj. tropienia w imię dobra publicznego – za wiedzą i zgodą przełożonych – zbrodni, korupcji czy nadużycia władzy. Zasady etyki dziennikarskiej w Telewizji Polskiej SA głoszą: "Niedopuszczalne jest posługiwanie się metodami moralnie nagannymi, takimi jak: wprowadzanie rozmówcy w błąd, podszywanie się pod inne osoby, ukrywanie rzeczywistego charakteru nagrywanej rozmowy, a także molestowanie i zastraszanie. Jedyny wyjątek może stanowić działanie w imię wyższego interesu publicznego, gdy uzyskanie ważnej informacji w inny sposób jest niemożliwe, a sprawa wymaga jej potwierdzenia lub zaprzeczenia. Może to mieć miejsce w przypadku tropienia przestępstwa, oszustwa, nadużycia władzy - podkreśla RPO.