Naczelny Prokurator Wojskowy ujawnił, że płk Mikołaj Przybył, który postrzelił się w poniedziałek, informował Seremeta na bieżąco o stanie śledztwa "przeciekowego". "Zamierzenia i czynności były akceptowane" - powiedział Parulski na konferencji prasowej. Pytany, czy złoży dymisję, odpowiedział, że nie ma do tego podstaw.
"Za nieetyczne uznajemy upublicznienie przez Prokuraturę Generalną wyników analizy dokonanej przez Prokuraturę Apelacyjną w Warszawie przed jej przekazaniem do bezpośrednich przełożonych prokuratury wojskowej i przed sądowym rozpatrzeniem zażaleń" - oświadczył Parulski.
"Dokonano już oceny zachowania, które miało być przedmiotem rozpoznania przez niezawisły sąd" - powiedział. Podkreślił, że PA była zaś uprawniona do oceny materiałów śledztwa w sprawie. przecieków. Zarazem Parulski zaprzeczył, by był konflikt między NPW a PG. Dodał, że ocenia tylko etyczną stronę zagadnienia.
Według Parulskiego nieuprawnione były zarówno analiza PA, jak i też upublicznienie przez media wyników kontroli poznańskiej prokuratury wojskowej i sugerowanie na jej podstawie możliwości naruszenia prawa oraz w konsekwencji wszczęcia postępowań karnych i dyscyplinarnych wobec prokuratorów z Poznania. Szef NPW zwrócił uwagę, że według Sądu Najwyższego naruszenie przepisów przez prokuratora, jeśli nie wywołało negatywnych skutków prawnych, nie może rodzić sankcji dyscyplinarnych, zwłaszcza jeśli można błędne orzeczenie skorygować zażaleniem do sądu.
"Płk Przybył to człowiek honoru i prawości, pełen dynamizmu, wiary, woli życia" - mówił Parulski, opisując poznańskiego prokuratora, który w poniedziałek targnął się na życie. "Z racji działalności jako prokurator był wielokrotnie ofiarą zamachów na mieszkanie i samochód, dlatego w ostatnim okresie posiadał przy sobie broń palną do ochrony osobistej" - ujawnił szef NPW. Dodał, że osobiście na niego zamachów nie było, natomiast kilkakrotnie atakowano mieszkanie albo uszkadzano mu samochód - w taki sposób, by wiedział, że może dojść do ataku także na niego.