"Nasi prokuratorzy występują przed tym sądem; dlatego aby zapewnić pełny obiektywizm zwróciliśmy się do Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie by wyznaczyła inną jednostkę, która zajmie się sprawą" - powiedziała we wtorek rzeczniczka prokuratury okręgowej Monika Lewandowska. To właśnie do tej prokuratury - jako "właściwej terytorialnie" - trafiło doniesienie Krzysztofa Kwiatkowskiego.
Minister powiedział dziennikarzom, że po sygnałach o możliwych nieprawidłowościach podjął decyzję o skierowaniu do Sądu Okręgowego Warszawa-Praga sądu szczegółowej kontroli, która sprawdzała sprawy związane z elementami płacowymi i kadrowymi w tym sądzie.
"Po zapoznaniu się z wstępną informacją kontrolerów, bo kontrola jeszcze trwa, postanowiłem o odwołaniu dyrektora tego sądu i prezesa sądu. Także złożyłem zawiadomienie do Prokuratury Okręgowej w Warszawie o możliwości popełnienia przestępstwa z prośbą o szczegółową kontrolę, ale już przez prokuratorów, którzy mają inny zakres kompetencji a także formalną ocenę poszczególnych zachowań i zdarzeń związanych z gospodarką finansową i kadrową w tym sądzie" - mówił minister. Dodał, że finanse w poszczególnych sądach są kontrolowane na bieżąco, w oparciu o sprawozdania i oczywiście co jakiś czas do różnych sądów wysyła kontrole, gdy pojawiają się niepokojąc informacje.
Media informują, że inspektorzy dopatrzyli się w sądzie oszustw, wyłudzeń i zawyżania pensji. W kręgu podejrzeń są cywilni pracownicy sądu - zdaniem "Gazety Wyborczej" może chodzić nawet o kilkudziesięciu urzędników. Proceder miał polegać na tym, że kierowniczka zachęcała pracowników do pożyczek, które potem sobie przywłaszczała, a zadłużonym podwyższała pobory aby nie ponieśli strat.(PAP)