Po zwolnieniu z aresztu przez szczeciński sąd okręgowy siedmiu osób podejrzanych o korupcję, prokuratura oświadcza, że nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. I atakuje dziekana okręgowej rady adwokackiej za kuluarową wypowiedź.
Jak pisze lokalne wydanie "Gazety Wyborczej",  w tej sprawie ważny jest kontekst. Adwokaci urzędników i przedsiębiorców, którym zarzucono korupcję, opuszczali w czwartek salę sądową. Chwilę wcześniej usłyszeli, że ich klienci wyjdą na wolność. Nie muszą nawet wpłacać kaucji. Sąd oświadczył, że nie znalazł "nawet cienia dowodów winy" osób, którym przedstawiono korupcyjne zarzuty. Nie ma ich ani w "jawnych" aktach, ani w kancelarii tajnej (chodzi o podsłuchy).
"Głos Szczeciński" zacytował mec. Marka Mikołajczyka, który miał wtedy powiedzieć o prokuraturze: "Zachowali się, jakbyśmy byli w Korei Północnej".
Na te słowa zareagowała w piątek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Szczecinie prok. Małgorzata Wojciechowicz, która w specjalnym komunikacie napisała: "Prokurator działał w oparciu o obowiązujące przepisy prawa, a zatem wypowiedź Pana Mecenasa w tym kontekście jawi się jako wysoce niestosowna i wykracza poza granice dopuszczalnej krytyki działań i rozstrzygnięć procesowych organów ścigania". Z kolei mec. Mikołajczyk, z którym się skontaktowaliśmy, tłumaczy, że była to wypowiedź kuluarowa, która miała prywatny charakter. Więcej>>>