Warto przypomnieć, że statystycznie 99 proc. gwałtów popełniają mężczyźni, i to nie rzadko na swoich żonach. Poszkodowane rezygnują z oskarżania sprawcy przestępstwa z obawy przed kolejną traumą, która ich spotyka na policji, w prokuraturze i w sądzie.
- Jeśli wprowadzony zostanie obowiązek ścigania z urzędu sprawców gwałtów, większość spraw będzie umarzana z powodu braku informacji - twierdzi prokurator Justyna Plechowska-Łukowska. – Powinno się jednak wprowadzić ściślejszy nadzór prokuratora nad śledztwem.
Można by zapisać w ustawie nadzór prokuratora już po pierwszym zawiadomieniu. Ponadto warto by było zastosować szczególną procedurę przesłuchań ofiar gwałtów, tak jak ma to miejsce w wypadku poszkodowanych dzieci. Np. konieczny udział psychologa.
W takim kierunku idzie poprawka rządowa, uzupełniająca projekt poselski projekt o ochronę ofiar przemocy seksualnej przed podwójną wiktymizacją.
W myśl nowych przepisów każda zgwałcona osoba ma być przesłuchiwana tylko jeden raz. Przesłuchanie w charakterze świadka ma się odbywać tylko w obecności prokuratora, obrońcy i pełnomocnika pokrzywdzonego, na rozprawie emitowane byłoby jedynie nagranie. Ofiara nie spotykałaby się ze sprawcą.
- Ten projekt w sposób logiczny reguluje sprawy związane z przestępstwem zgwałcenia - podkreśla prof. Monika Płatek z Uniwersytetu Warszawskiego. Dodaje jednak, że nie wszystkie proponowane zmiany są dobre. A pojedyncze pozytywne rozwiązania absolutnie nie rozwiązują problemu ofiar gwałtów, które często stykają się z fatalnym traktowaniem od momentu przesłuchania do samej rozprawy
- Rozpoczęcie śledztwa wymaga informacji od pokrzywdzonej – mówią sędziowie.
Sąd zawsze bierze pod uwagę delikatność sprawy o gwałt, wtedy wyłączona jest jawność rozprawy – wyjaśnia sędzia Ewa Stępień.
Dobrym rozwiązaniem jest przesłuchiwanie pokrzywdzonych pod nieobecność sprawcy.
Według obecnie obowiązujących przepisów gwałt i inne przestępstwa przeciwko wolności seksualnej są ścigane na wniosek osoby pokrzywdzonej. Aby możliwe było wszczęcie postępowania, wymagane jest złożenie przez nią formalnego wniosku. Nowelizacja przewidująca wprowadzenie ścigania z urzędu wyeliminowałaby ten wymóg, co spowodowałoby, iż postępowanie byłoby wszczynane niezależnie od woli ofiary przestępstwa.
Poselski projekt zmian w kodeksie karnym i kodeksie postępowania karnego zainicjowała wiceprzewodnicząca komisji do spraw polityki społecznej i rodziny, posłanka PO Magdalena Kochan. Wówczas projekt, do którego przychylnie odniósł się premier, wywołał opory i obiekcje kierownictwa Ministerstwa Sprawiedliwości, które proponowało wprowadzenie szeregu ograniczeń, przede wszystkim zaś nie pozwalałoby na ściganie gwałtu z mocy prawa w przypadku złożenia doniesienia przez osobę trzecią, co w praktyce uniemożliwiałoby w większości przypadków zastosowanie tej zasady lub też ograniczenia ścigania z urzędu do przypadków gwałtu zbiorowego lub popełnionego ze szczególnym okrucieństwem.
Według informacji rzeczniczki rządu do spraw równego traktowania, Agnieszki Kozłowskiej-Rajewicz, zamieszczonej na Facebooku w obecnej wersji przyjętej przez Radę Ministrów nie przewiduje się wprowadzania żadnych ograniczeń lub wyłączeń.
Prokuratorzy niechętni ściganiu z urzędu gwałcicieli
Zdaniem większosci prokuratorów i sędziów poselski projekt zmian w kodeksie karnym zmierzający do ścigania z urzędu przestępstwa gwałtu nie jest dobrym pomysłem, choć intencje chwalebne. Warto natomiast usprawnić nadzór nad tymi śledztwami i złagodzić procedurę.