Jak pisze Dziennik Gazeta Prawna, w związku z licznymi nieprawidłowościami w tym zakresie, UOKiK przygotował założenia nowelizacji w stawie o kredycie konsumenckim. Zaproponował m.in., by obowiązkowe informacje, które muszą być podawane w reklamach kredytów konsumenckich, były prezentowane w sposób „co najmniej tak samo widoczny, czytelny i słyszalny, jak dane liczbowe dotyczące kosztu kredytu konsumenckiego”.

Czytaj: UOKiK sprawdza reklamy banków>>>

Co to oznacza w praktyce? Koniec pokazywania na ekranach telewizorów przez ułamek sekundy długich wyjaśnień mikroskopijnej wielkości. Idea jest taka: jeśli firma chce się pochwalić przez 5 sekund którymś z atutów swojej oferty (np. brakiem oprocentowania), również przez 5 sekund i w identyczny sposób powinna poinformować o pozostałych istotnych dla konsumentów kwestiach – nawet jeśli w tym wypadku nie ma się czym chwalić. Jeżeli daną informację prezentuje lektor bądź aktor występujący w reklamie, to również on powinien mówić o pozostałych. Nie będzie więc mogło być tak, że niskie oprocentowanie jest przedstawiane i obrazowo, i dźwiękowo, a wysokie koszty pozaodsetkowe wyłącznie graficznie (i zwykle jeszcze drobnym druczkiem).
Przedsiębiorcy musieliby w identyczny sposób informować m.in. o stopie oprocentowania kredytu – z wyodrębnieniem opłat uwzględnianych w całkowitym koszcie kredytu, całkowitej kwocie kredytu, a także rzeczywistej rocznej stopie oprocentowania (RRSO). Gdy produkt tego wymaga, podawać trzeba będzie również czas obowiązywania umowy czy wysokość rat. Więcej>>> 


Zbigniew Ofiarski
Ustawa o kredycie konsumenckim. Komentarz>>>