Wiceminister finansów Wojciech Kowalczyk uzasadniając podczas środowej debaty w Sejmie projekt ustawy podkreślił, że propozycja wpisuje się w działania Komisji Europejskiej, mające za zadanie objęcie unijnego sektora bankowego jednolitym systemem nadzoru.

Jak wyjaśnił, nowela zakłada utworzenie funduszu stabilizacyjnego, który będzie zasilany wpłatami z nowej opłaty ostrożnościowej. "Maksymalna wysokość tej opłaty wyniesie 0,2 proc. aktywów ważonych ryzykiem w całym systemie bankowym, a instytucją, która będzie ustalała jej wysokość, będzie Rada Bankowego Funduszu Gwarancyjnego" - powiedział wiceminister. Kowalczyk dodał, że Rada BFG miałaby na bieżąco reagować na zmieniającą się sytuację makroekonomiczną. "Na przykład spowolnienie gospodarcze będzie miało wpływ na taką opłatę" - zaznaczył. Kowalczyk powiedział także, że nowy fundusz stabilizacyjny ma przede wszystkim służyć do udzielania przez BFG bankom na wniosek ministra finansów tzw. gwarancji rekapitalizacyjnej, która będzie służyła do zwiększenia funduszy własnych banku. Wiceminister dodał, że projekt przewiduje elastyczne zarządzanie funduszem stabilizacyjnym; daje możliwość „dwukierunkowego przenoszenia środków miedzy funduszem stabilizacyjnym i obecnie istniejącym funduszem pomocowym w ramach BFG”. „Przeniesienie środków z funduszu stabilizacyjnego do funduszu pomocowego odbywać się będzie po zasięgnięciu opinii ministra finansów; w drugą stronę - za jego zgodą" - dodał.

Zdaniem Kowalczyka wprowadzenie funduszu stabilizacyjnego zwiększy poziom zaufania do całego sektora bankowego. Wiceminister zaznaczył, że zmiana przepisów nie wpłynie na dochody i wydatki sektora finansów publicznych, wpłynie za to na ewentualne wydatki budżetowe w przypadku konieczności uruchomienia działań ratunkowych. "Wyłącznym beneficjentem tych środków będą banki, czyli nasz polski system bankowy" - zaznaczył.

Podczas debaty nad projektem nowelizacji posłanka PO Renata Zaremba powiedziała, że projekt uwzględnia realia polskiej gospodarki i aktualną sytuację sektora finansowego.

Jan Łopata z PSL dodał, że banki przez swoje "nonszalanckie" zachowanie doprowadziły do kryzysu. "Uważamy, że (nowelizacja - PAP) jest godna poparcia i z zadowoleniem przyjmujemy ten niezależny mechanizm finansowania funduszu stabilizującego" - dodał poseł.

Podobnie wypowiedział się Dariusz Joński z SLD, który zwrócił uwagę, że niezbędne jest wprowadzenie do polskiego systemu prawnego odpowiednich regulacji, które zmniejszałyby ewentualną pomoc publiczną dla banków. Dodał, że ustawa będzie także "pozytywnie wpływać na sektor przedsiębiorstw i na gospodarstwa domowe", a fundusz stabilizacyjny pośrednio będzie wpływać na gwarancję wypłat depozytów.

Posłowie PiS Paweł Szałamacha i Zbigniew Kuźmiuk oraz przedstawiciel Solidarnej Polski Jacek Bogucki zwracali uwagę, że stworzenie funduszu stabilizującego przy BFG jest krokiem w dobrą stronę, ale niewystarczającym. "To, co zostało przedstawione to jest mrugnięcie okiem, drobny krok, który nie rozwiązuje problemu" - podkreślił Szałamacha. Bogucki dodał, że jest to dopiero rozpoczęcie dyskusji nt. wprowadzenia ewentualnego podatku bankowego.

Posłowie zwracali uwagę na konieczność wprowadzenia podatku bankowego, który ich zdaniem w większym stopniu zabezpieczałby system bankowy i budżet. Według nich taki podatek powinien być wyższy od opłaty proponowanej w noweli. Wskazywali, że takie obciążenie powinno też zasilić bezpośrednio budżet państwa. "Jeżeli by doszło do najgorszego scenariusza, potrzebne są realne pieniądze" - podkreślił Szałamacha.

Według Kuźmiuka polski rząd powinien "głębiej sięgnąć do kieszeni banków". "Mimo spowolnienia gospodarczego i kryzysu ten system (bankowy) ma się bardzo dobrze. Pojawia się pytanie, dlaczego u ministra finansów jest taki wstręt przed sięgnięciem do tej kieszeni" - pytał poseł.

Z kolei zdaniem Łukasza Krupy z Ruchu Palikota przesunięcie tej opłaty bezpośrednio do budżetu mogłoby stanowić zachętę do "przejadania" tych pieniędzy przez państwo.

Wiceminister finansów powiedział, że w opinii resortu opłata na fundusz stabilizujący nie ma stricte charakteru podatkowego. "Chodzi o to, by odciążyć ewentualne wydatki publiczne w przyszłości. Dużo bardziej efektywnym sposobem jest próba dokapitalizowania banku poprzez gwarancję rekapitalizacyjną i dużo bardziej opłacalna, jeżeli chodzi o wydatki budżetowe" - dodał. Kowalczyk zaznaczył także, że przy większych opłatach dla banków - mogłyby one zostać przeniesione na klientów tych instytucji. "Biorąc stan aktywów systemu bankowego w Polsce na 31 grudnia 2011 roku - 67,5 biliona zł - w przypadku maksymalnego obciążenia opłata wyniosłaby 1,7 mld zł rocznie. Są to kwoty znaczące, a banki nie będą mogły ich wliczać w koszty uzyskania przychodu" - dodał wiceminister finansów