Rozmowa z prof. Teresą Gardocką, dziekanem wydziału prawa Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie.
 

Krzysztof Sobczak: Do czego powinny przygotowywać uniwersyteckie studia prawnicze? Do egzaminów wstępnych na aplikacje, czy do pracy zawodowej?
Teresa Gardocka: Studia powinny przygotowywać do egzaminu na aplikację, ale nie to powinno być ich głównym zadaniem. One powinny informować, jaki zakres wiedzy jest potrzebny, by dostać się na aplikację, być może nawet powinny organizować dodatkowe zajęcia dla tych, którzy chcą zdawać na aplikacje. Tak jest np. w Niemczech. Jednak przede wszystkim studia powinny przygotowywać ludzi do wykonywania zawodu. Jest bowiem wykluczone, by 10 czy 15 tysięcy absolwentów, którzy każdego roku opuszczają wszystkie wydziały prawa w Polsce, dostało się na aplikacje. Oni muszą umieć coś robić. Dzisiaj natomiast, poza dobrym przygotowaniem teoretycznym, absolwenci wydziałów prawa nie umieją nic konkretnego.

A co taki absolwent prawa mógłby robić na rynku pracy?

Ale to może być ciekawe.
Tak, nawet bardzo ciekawe, tylko czy przygotowuje to absolwenta do szukania pracy?

A co przygotowuje?
No na przykład studenci prawa za mało wiedzą o prawie podatkowym. Jeśli któryś z nich chce pójść do pracy w urzędzie skarbowym, to dopiero tam może zacząć się tego poważnie uczyć. Tylko czy taki urząd zechce wziąć młodego człowieka na naukę? Dlatego on powinien móc wyprofilować się na uczelni? Np. wziąć sobie podczas studiów kurs prawa podatkowego, prawa celnego, jakiś praktyczny kurs pisania podań czy pism urzędowych, a przede wszystkim kurs prawa administracyjnego, bo to będzie jego najważniejsze narzędzie pracy. Chodzi o takie elementy wykształcenia, które pozwolą absolwentowi pojawić się na rynku pracy z komunikatem: ja to umiem! Np. znam się na prawie telekomunikacyjnym, bankowym, budowlanym itp.

Czy na swojej uczelni proponuje pani studentom takie kursy?
Wprowadziliśmy już trzy tzw. małe specjalizacje, z których każda obejmuje 120 godzin zajęć. Jest to prawo medyczne, ale połączone z prawem farmaceutycznym, etyką, zarządzaniem, zasadami odpowiedzialności za błędy medyczne itp. Bo tym wszystkim muszą się zajmować prawnicy pracujący w placówkach ochrony zdrowia.
Drugą taką specjalizacją jest prawo własności intelektualnej, która obejmuje prawo autorskie, filmowe, patentowe. Osoby, które ja ukończą, będą mogły szukać pracy w mediach, ale także w wielu firmach, które muszą dbać o swoje wartości niematerialne. Trzecią natomiast specjalizacją jest prawo mniejszości narodowych. To wynika z doświadczeń naszej uczelni, która od lat zajmuje się problematyką mniejszości romskiej w Polsce. Na tych zajęciach studenci uczą się zagadnień związanych z prawem dotyczącym mniejszości narodowych w Polsce, włącznie z problematyką dotyczącą uchodźców.
Po każdym takim kursie jest jeden egzamin, którego wynik wpisujemy do dyplomu ukończenia studiów. To jest informacja dla potencjalnego pracodawcy, że taki absolwent jest przygotowany do podjęcia się zadań w takiej dziedzinie prawa.

 

 

  

 

Mógłby robić wiele rzeczy, gdyby został odpowiednio sprofilowany. Np. gdyby odbył podczas studiów znacznie większy niż teraz kurs prawa własności intelektualnej, albo z zakresu prawa humanitarnego. To powinno być w ramach tych godzin do wyboru, jakie są przewidziane w programie studiów. Przypomnijmy, ze standard przewiduje 2400 godzin, z których tylko 800 jest sztywno zagospodarowanych, a o pozostałych 1600 godz. decydują uczelnie. W tej części wprowadzane są różne przedmioty, włącznie z takimi jak np. w jednej z uczelni „Sylwetki kobiet w powieści kryminalnej”. Od tego student raczej nie zmądrzeje.