- Nie ma żadnych dowodów, które przesądzałyby, że lustrowany takową współpracę podjął - podkreślali sędziowie. I dlatego uznali w piątek, że prof. Marian Grzybowski złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne. - Ta sprawa zajęła kilka lat mojego życia - mówił po wyjściu z sali wykładowca UJ i znany konstytucjonalista.
Pierwszym, który rzucił na niego oskarżenie o współpracę, był poseł PiS Arkadiusz Mularczyk. W maju 2007 roku, podczas rozprawy przed Trybunałem Konstytucyjnym w sprawie zgodności nowelizowanej ustawy lustracyjnej z konstytucją, reprezentując Sejm, Mularczyk zarzucił prof. Grzybowskiemu (był wtedy w składzie TK), że został zarejestrowany przez służby PRL jako kontakt operacyjny. Powoływał się na archiwa IPN. Po tej informacji prof. Grzybowski został przez prezesa Trybunału wyłączony z orzekania nad ustawą lustracyjną.

W 2010 roku o uznanie naukowca za kłamcę lustracyjnego wystąpił IPN. Dowodem miało być założenie prof. Grzybowskiemu "zeszytu kandydata na informatora", a w czerwcu 1989 roku przerejestrowanie go na kontakt operacyjny "Krakatau".
Prof. Marian Grzybowski od początku zaprzeczał współpracy, takie też złożył oświadczenie lustracyjne, zostając sędzią Trybunału. - Nie ma faktycznych przesłanek, które przesądzałyby współpracę lustrowanego z wywiadem PRL - potwierdziła w wyroku sędzia Anna Wójcik.


Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75248,12874042,Lustracja__Prof__Grzybowski_oczyszczony_z_zarzutow.html#ixzz2Cf0w9hRv