Rząd miałby bardzo trudną sytuację, gdyby podczas śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej minister sprawiedliwości był prokuratorem generalnym i nadzorował je – przyznaje Zbigniew Cwiąkalski. - Uniknęliśmy w tej sprawie zarzutów, że ze względów politycznych sprawa nie może być prawidłowo wyjaśniona.

- Był to pierwszy krok do reformy prokuratury – powiedział Zbigniew Ćwiąkalski w rozmowie radia TokFM. – Oddzielenie stanowisk - to była pozycja wyjściowa, a reformy miały iść dalej.

Zdaniem profesora niepokojące są plany ministerstwa sprawiedliwości poddania prokuratury kontroli Sejmu. Jednak na razie trudno oceniać te propozycję, gdyż nieznane są założenia projektu. Prof. Ćwiąkalski uważa jednak, że pomysł jest ryzykowny, gdyż posłowie znajdują się pod wpływem różnych grup nacisku. Były minister nie wyobraża sobie sytuacji,  w której poseł będzie dopytywał się prokuratora generalnego, co robi w konkretnej sprawie, kto ma być przesłuchany i komu zostaną postawione zarzuty.

- Nie powinno być tak, że prokurator generalny nie musi w ogóle stawić się przed sejmową komisją praw człowieka i składać jakichkolwiek wyjaśnień – tłumaczy prof. Ćwiąkalski.

Jego zdaniem prokurator generalny powinien mieć obowiązek zdawać sprawozdanie Sejmowi z ogólnego kierunku działań prokuratury, ale nie konkretnych śledztw. Z drugiej strony w komisjach sejmowych nie zawsze dochodzi do sporów merytorycznych, a często posłowie „chcą ustrzelić ministra”. Co do polityki karnej, to prokurator nie może jej określać, gdyż jest to domena przepisów kpk. „Polityka karna – to słowo wytrych, które do mnie nie przemawia” – przyznaje Ćwiąkalski. I przypomniał, że nie ma zarzutów co do ogólnych kierunków działania prokuratury, nie ma zarzutów, że prokuratura przestała ścigać sprawców przestępstw.

Źródło: Radio TokFM