Jednocześnie Trybunał orzekł, że to Rada Ministrów reprezentuje Polskę i przedstawia ustalone stanowisko i podkreslił, że udział prezydenta wymaga współdziałania z rządem. Jego celem ma być zapewnienie jednolitości działań Polski w stosunkach z Unią Europejską i jej organami.  Postępowanie przed Trybunałem Konstytucyjnym miało rozstrzygnąć, kto na posiedzeniach Rady Europy powinien reprezentować polskie stanowisko, a także kto ma ostateczny wpływ na kształt naszej delegacji.

Wnioskodawca, czyli premier Donald Tusk, liczył na to, że Trybunał rozstrzygnie czy o udziale prezydenta Lecha Kaczńskiego w posiedzeniach Rady Europy decyzduje on sam, czy też ostateczna decyzja należy do Prezesa Rady Ministrów. Dyrektor rządowego biura legislacyjnego Maciej Berek uważa, że to orzeczenie pomoże w kształtowaniu relacji między prezydentem a premierem. Jak powiedział, jest to bardzo ważna wytyczna mówiąca, jak interpretować przepisy Konstytucji w sposób, który ograniczy lub wyeliminuje dotychczasowe spory. Według IAR podobnego zdania jest szef Kancelarii Prezydenta Piotr Kownacki. Według niego skończą się nerwowe spekulacje, a prezydent po prostu będzie komunikował, czy na dany szczyt pojedzie, czy nie.

Zdaniem przewodniczącego komisji spraw zagranicznych Krzysztofa Liska z PO, potwierdzenie przez Trybunał, że stanowisko Polski przygotowuje rząd i przedstawia premier, a prezydent może uczestniczyć w szczytach UE, oznacza, że prezydent jest związany stanowiskiem rządu i nie może prezentować innego stanowiska niż rządowe. Krzysztof Lisek uważa, że orzeczenie TK powinno rozwiać wątpliwości części środowiska Pałacu Prezydenckiego, która uważa, że prezydent nie musi prezentować za granicą rządowych stanowisk.

(Źródło: IAR/KW/TK/PP)