W ten sposób powołany niedawno przez ministra sprawiedliowści prezes odpiera zarzuty medialne. W opublikowanym w czwartek oświadczeniu uznał je za kłamliwe i hańbiące dla rzetelności dziennikarskiej oraz podważające zaufanie do całego wymiaru sprawiedliwości.

Czytaj: Minister powołał nowych prezesów w sześciu sądach>>

Chodzi o nadany w środę wieczorem reportaż w TVN24, w którym poinformowano o okolicznościach wyroku wydanego przez sędziego Jacka Sowula 6 kwietnia, w którym sąd uchylił uniewinnienie działaczy KOD i nakazał ich ponowne osądzenie. - Sędzia wydał więc wyrok zgodny z żądaniem podległej ministrom Błaszczakowi i Zielińskiemu policji. Tymczasem jak ustaliliśmy, sędzia Sowul dziesięć dni wcześniej, 25 marca, spotkał się prywatnie z innym przedstawicielem rządu - odpowiedzialnym dziś za nominacje prezesów w sądach wiceministrem Łukaszem Piebiakiem - stwierdzili autorzy reportażu.

Jak dodali, Jacek Sowul był wtedy jeszcze tylko sędzią. W ubiegłym tygodniu minister Piebiak mianował go prezesem sądu. Było to możliwe po tym, jak prezydent podpisał w lipcu ustawę, która dała ministrowi Ziobrze, czyli prokuratorowi generalnemu, prawo powoływania prezesów sądów. - Najpierw się spotkał, potem orzekł tak, jak chciało ministerstwo, a potem został prezesem. I nic więcej nie musimy powiedzieć. Każdy, kto używa mózgu, pomyśli sobie: czy tu nie było przypadku? Czy to był przypadek, czy to nie był przypadek? - skomentował doktor Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Więcej>>

- Prawdą jest, iż pod koniec marca 2017 r. doszło do przypadkowego spotkania na prywatnej uroczystości pomiędzy panem ministrem Łukaszem Piebiakiem, a sędzią Jackiem Sowulem, jednakże prezes Sądu Okręgowego w Suwałkach kategorycznie zaprzecza, aby w trakcie tego spotkania były poruszane tematy służbowe oraz orzecznicze - stwierdził rzecznik SO. I dodał, że tezy postawione w programie TVN24 mogą wyczerpywać znamiona przestępstwa pomówienia z art. 212 par. 2 Kodeksu karnego. - Prezes Sądu Okręgowego w Suwałkach będzie rozważał podjęcie stosownych kroków prawnych wobec autora przedmiotowego programu - głosi komunikat rzecznika sądu.

Czytaj: Suwałki: dwie osoby prawomocnie uniewinnione, trzy wracają do sądu rejonowego w procesie o zakłócenie wystawy>>

 

o wyrok wydany przez sędziego Jacka Sowula 6 kwietnia, w którym sąd uchylił uniewinnienie działaczy KOD i nakazał ich ponowne osądzenie. Sędzia wydał więc wyrok zgodny z żądaniem podległej ministrom Błaszczakowi i Zielińskiemu policji. Tymczasem jak ustaliliśmy, sędzia Sowul dziesięć dni wcześniej, 25 marca, spotkał się prywatnie z innym przedstawicielem rządu - odpowiedzialnym dziś za nominacje prezesów w sądach wiceministrem Łukaszem Piebiakiem. Jacek Sowul był wtedy jeszcze tylko sędzią. W ubiegłym tygodniu minister Piebiak mianował go prezesem sądu. Było to możliwe po tym, jak prezydent podpisał w lipcu ustawę, która dała ministrowi Ziobrze, czyli prokuratorowi generalnemu, prawo powoływania prezesów sądów. - Najpierw się spotkał, potem orzekł tak, jak chciało ministerstwo, a potem został prezesem. I nic więcej nie musimy powiedzieć. Każdy, kto używa mózgu, pomyśli sobie: czy tu nie było przypadku? Czy to był przypadek, czy to nie był przypadek? - komentuje doktor Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. (http://www.tvn24.pl)
o wyrok wydany przez sędziego Jacka Sowula 6 kwietnia, w którym sąd uchylił uniewinnienie działaczy KOD i nakazał ich ponowne osądzenie. Sędzia wydał więc wyrok zgodny z żądaniem podległej ministrom Błaszczakowi i Zielińskiemu policji. Tymczasem jak ustaliliśmy, sędzia Sowul dziesięć dni wcześniej, 25 marca, spotkał się prywatnie z innym przedstawicielem rządu - odpowiedzialnym dziś za nominacje prezesów w sądach wiceministrem Łukaszem Piebiakiem. Jacek Sowul był wtedy jeszcze tylko sędzią. W ubiegłym tygodniu minister Piebiak mianował go prezesem sądu. Było to możliwe po tym, jak prezydent podpisał w lipcu ustawę, która dała ministrowi Ziobrze, czyli prokuratorowi generalnemu, prawo powoływania prezesów sądów. - Najpierw się spotkał, potem orzekł tak, jak chciało ministerstwo, a potem został prezesem. I nic więcej nie musimy powiedzieć. Każdy, kto używa mózgu, pomyśli sobie: czy tu nie było przypadku? Czy to był przypadek, czy to nie był przypadek? - komentuje doktor Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. (http://www.tvn24.pl)