Jak pisze szef samorządu radcowskiego na łamach "Rzeczpospolitej" nie jest też prawdziwy obraz radcy prawnego czy adwokata, który pracuje w jednej z nielicznych kancelarii notowanych w rankingach prestiżowych mass mediów i zajmuje czołowe miejsca wśród najlepiej zarabiających zawodów.
- Wyjdźmy ze szklanych wieżowców stolicy i zapytajmy tych, którzy wykonują ten zawód w małych miastach i miasteczkach. Większość z nas to nie stuosobowe, ale małe kancelarie, które muszą twardo walczyć o przetrwanie – na coraz bardziej trudnym rynku usług prawnych. Typowy obraz tego rynku to jednoosobowe kancelarie – często znajdujące się w sytuacji dramatycznie różnej od opisanego segmentu „top kancelarii" - stwierdza Bobrowicz.
Szef samorządu podejmuje też kwestie zmian opłat za czynności radców prawnych i adwokatów – opłat, które są regulowane rozporządzeniem ministra sprawiedliwości. - Ppojawia się to regularnie jako przedmiot dyskusji i debat. I dotychczas kończyło się takim samym stwierdzeniem, że budżet nie ma pieniędzy. Mało kto zdaje sobie sprawę, że ich wysokość nie była zmieniana od 2002 roku. Zatem już od dziesięciu lat polscy prawnicy, którzy prowadzą sprawy z urzędu, opłacani są bez uwzględnienia choćby wskaźnika inflacji. Jak na polskie realia jest to sytuacja kuriozalna. W tym okresie mieliśmy bowiem do czynienia z dwucyfrową inflacją - stwierdza Maciej Bowrowcz. I dodaje, że pensja minimalna wzrosła w tymm czasie z 800 zł do 1600 zł – zatem o 100 proc.
Cały artykuł ukazał się w "Rzeczpospolitej".