Pierwszy prezes Sądu Najwyższego gorąco zaapelował o pozytywne podejście do projektu ustawy o Sądzie Najwyższym. - Już prawie od trzech lat żegnam odchodzących sędziów, tych, którzy kończą 70 lat, i widzę, że jest to wielkie marnotrawstwo - ludzi w sile wieku i pełnej zdolności intelektualnej odsyła się do nicnierobienia - mówił w Sejmie Stanisław Dąbrowski.
Sędziowie nie mogą się imać innych zajęć i wykorzystywać swoje umiejętności. Praktycznie poza pisaniem książek naukowych takich możliwości nie ma. I to jest bardzo dobre, bo chodzi o to, żeby nie było żadnej kolizji interesów. Nie do wyobrażenia jest, żeby sędzia w stanie spoczynku na przykład prowadził kancelarię adwokacką czy radcowską, bo od razu byłyby podejrzenia, że wykorzystuje swoje znajomości i wpływy w Sądzie Najwyższym. Podobnie jest, jeżeli chodzi o inne zajęcia niezwiązane z pisaniem prac naukowych. Dlatego jako pierwszy prezes Sądu Najwyższego, zasadniczo odmawiam prośbom o podjęcie innego zatrudnienia przez sędziów w stanie spoczynku, chyba że są to jakieś prace świadczone nieodpłatnie. Na przykład była sytuacja, że sędzia prosiła o zgodę na zajęcie w postaci nieodpłatnej pomocy prawnej dla ludzi ubogich świadczonej przy jakiejś parafii rzymskokatolickiej. Wyjątkowo też zgodziłem się, kiedy Kancelaria Prezydenta RP prosiła o zgodę na zajęcie w Kancelarii Prezydenta RP dla jednego z sędziów. Uczyniłem to tylko z szacunku dla Kancelarii Prezydenta RP. To był wyjątek, a nie zasada. Ci sędziowie po prostu marnują się - wyjasniał swoje stanowisko sedzia Dąbrowski.
Dodał też, że przed wojną, w pierwszych latach odrodzonej Rzeczypospolitej, znacznie starsi sędziowie orzekali nie tylko w Sądzie Najwyższym, ale i w innych sądach. - Mój pierwszy poprzednik na stanowisku prezesa Sądu Najwyższego w odrodzonej Rzeczypospolitej w chwili powołania na stanowisko pierwszego prezesa miał 78 lat, a w chwili przejścia, na swoją zresztą prośbę, w stan spoczynku, 83 lata. W innych krajach też zdarza się, że są sędziowie bardzo sędziwi, i to od czasów najodleglejszych. Jeżeli studiuje się historię państw starożytnych, to widać, że ludzie starsi byli predysponowani do piastowania urzędów sędziowskich. W Stanach Zjednoczonych pani sędzia O’Connor przeszła w stan spoczynku w wieku prawie 90 lat - mówił dalej Dabrowski. W Polsce, po przewrocie majowym, kiedy doszła do władzy sanacja, to ówcześnie rządzący Polską uznali, że sędziowie starzy są bardzo konserwatywni, a konkretnie, że sprzyjają Narodowej Demokracji. To było przyczyną, że rozporządzeniem prezydenta Rzeczypospolitej z 1929 r. zmieniono Prawo o ustroju sądów powszechnych i wprowadzono maksymalny wiek 70 lat. Maksymalny, bo był wiek 65 lat za zgodą ministra sprawiedliwości przedłużony do 70 lat. A więc ze względów ściśle politycznych. To się często zdarza, że ze względów ściśle politycznych, żeby pozbyć się niepokornych sędziów, ten wiek się skraca, ale nie ze względu na upadek możliwości w zakresie orzekania, w zakresie pełnienia służby.

Oczywiste jest, że część młodych sędziów, zwłaszcza w sądach apelacyjnych, może być do tej zmiany negatywnie ustosunkowana, bo możliwości awansu do Sądu Najwyższego nieco się odroczą. Podobnie jak część profesury, dlatego że nie tylko rekrutują się sędziowie Sądu Najwyższego z sędziów sądów apelacyjnych, ale także jest dosyć duża liczba sędziów profesorów uniwersyteckich. Ci najwybitniejsi profesorowie prawa chętnie są przyjmowani do Sądu Najwyższego. Jest więc oczywiste, że mogą negatywnie oceniać, ale przecież to nie zamknie im drogi do Sądu Najwyższego, jeżeli są rzeczywiście bardzo dobrzy. A jeżeli będą od nich lepsi młodsi, którzy tymczasem wyrosną, to trudno, z tym się trzeba zgodzić - mówił I prezes.

Nie można Sądu Najwyższego traktować jakoochronki dla ludzi bezrobotnych, którzy zyskają pracę dzięki temu, że część sędziów odejdzie w stan spoczynku. A poza tym, sędziom w stanie spoczynku trzeba płacić 75% wynagrodzenia. Niby dlaczego państwo ma im płacić za siedzenie w domu i nicnierobienie, skoro może płacić niewiele więcej, wykorzystując potencjalne możliwości tych sędziów - pytał retorycznie I prezes