Jak dodał, nie chodzi o to, żeby szybko przygotować ustawę i znowu rozbić się np. o werdykt TK. Trybunał w listopadzie 2004 r. orzekł, że nie każdy przypadek zakrycia twarzy, uniemożliwiający identyfikację danej osoby, stanowi czyn potencjalnie niebezpieczny lub zapowiada, że zgromadzenie zmieni swój pokojowy charakter.
"Skoro jesteśmy świadkami permanentnego nadużywania praw i wolności obywatelskich, a w konsekwencji często wiąże się to z zagrożeniem dla zdrowia i życia innych obywateli, to moim zdaniem warto się zastanowić, czy nie powinniśmy wprowadzić przepisów ograniczających swobody, a dających większe poczucie bezpieczeństwa i większą skuteczność dla policji czy sądów" - powiedział premier.

W ocenie premiera Tuska, należy wrócić do pytania czy nie traktować tematu zasłaniania twarzy podczas manifestacji jako wykroczenia. Jak dodał ktoś, kto zakrywa twarz w czasie manifestacji, zgromadzenia, czy meczu piłkarskiego, robi to "prawie zawsze dlatego, że ma złe intencje z punktu widzenia przepisów polskiego prawa".
"Nie jest to raczej szyk czy moda, tylko raczej chęć ukrycia swojego wizerunku w związku z planowanym wykroczeniem. Dlatego uważam, że zasadna jest poważna debata na temat jednak ograniczenia wolności osobistej, bo jest to forma ograniczenia wolności osobistej" - zaznaczył szef rządu.
Jak dodał, osobiście uważa, że "nie należy uczestników manifestacji traktować przesadnie pobłażliwie". "To znaczy kwestia kominiarek czy zasłaniania twarzy powinna bezwzględnie wrócić na tapetę i powinniśmy poważnie się zastanowić, czy nie traktować tego jako wykroczenia" - powiedział premier.
Premier Tusk podkreślił, że jeszcze w czwartek analizował ustawę o zgromadzeniach i powstało pytanie, czy władze miast nie powinny mieć prawa narzucenia manifestującym tras przejścia. "Tak się składa, że w Polsce każda demonstracja musi przejść koło (gmachu) rządu, koło ambasady rosyjskiej, koło Belwederu i pod Sejm, bo uważa, że każda inna trasa uwłacza jej godności" - mówił.