Kapler podał się do dymisji w poniedziałek. Ma otrzymać część premii, proporcjonalnie do czasu, który przepracował, ponad 570 tys. zł. Premier przypomniał na konferencji prasowej w Sejmie, że minister sportu już wydała polecenie wstrzymania tych wypłat.
Tusk zaznaczył, że podpisanie z menedżerem umowy, która przewiduje premie, nie jest przestępstwem. Przyznał jednocześnie, że spierał się z byłym ministrem sportu Mirosławem Drzewieckim na temat uposażeń, a szczególnie systemu premiowego dla menedżerów zaangażowanych w organizację Euro 2012.
Według premiera, Drzewiecki argumentował, że jest to przedsięwzięcie skomplikowane, bezprecedensowe, które wymaga kwalifikacji innych niż tylko urzędnicze. Premier podkreślił, że bez systemu premiowego prawdopodobnie nie udałoby się ściągnąć z rynku menedżerów w sytuacji, kiedy w Polsce panowało przekonanie, że nie ma szans na Euro 2012.
W ocenie szefa rządu, istotne jest przede wszystkim pytanie, czy premia należy się szefowi NCS, a nie pytanie, kto i dlaczego obiecał premię.
Drzewiecki w oświadczeniu przekazanym w czwartek PAP napisał, że umowę zakładającą wypłatę premii, która budzi teraz kontrowersje Kapler podpisał z NCS w maju 2010 roku, a więc już po odejściu Drzewieckiego z resortu. Były minister sportu dodał, że w październiku 2008 roku z Kaplerem podpisano umowę tymczasową w związku z oddelegowaniem go ze spółki PL.2012 do pracy w NCS.
"Pan Rafał Kapler był pracownikiem spółki PL.2012 do końca maja 2010 roku. W tym czasie związany był kontraktem ze spółką PL.2012. Dopiero w dniu 28 maja 2010 roku pan Rafał Kapler podpisał umowę z Narodowym Centrum Sportu, w której zawarte zostały nowe warunki jego współpracy i wynagrodzenia budzącego obecnie kontrowersje" - napisał Drzewiecki w oświadczeniu. (pap)