Marciniak przedstawiał problematykę organizacji i jakości kształcenia zawodowego na zwołanym na wniosek posłów PiS posiedzeniu sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży.
Jak mówiła poseł Teresa Wargocka (PiS), wyniki zawodowych egzaminów zewnętrznych nie są optymistyczne, na co wskazują statystyki z 2007 r. "Do egzaminów potwierdzających kwalifikacje zawodowe przystąpiło 44 tys. absolwentów zasadniczych szkół zawodowych. Dyplom potwierdzający kwalifikacje otrzymało 79,8 proc. z nich. Na poziomie technikum do egzaminu przystąpiło 172 tys. absolwentów techników i szkół policealnych. Ale tylko 50,9 proc. z nich otrzymało dyplomy" - powiedziała posłanka.
Jak dodała, w niektórych szkołach tylko kilka lub kilkanaście procent absolwentów zdało egzamin zawodowy, a są placówki, w której oblali go wszyscy.
Jak dodała, może to świadczyć o tym, że egzaminy są źle przygotowane lub kształcenie w szkołach zawodowych stoi na zbyt niskim poziomie. Pytała o to, co Ministerstwo Edukacji Narodowej robi, aby poprawić tę sytuację. Marciniak przyznał, że system egzaminów zawodowych jest wadliwy i wymaga gruntownej naprawy. Mimo to, jak tłumaczył, nie same egzaminy są problemem, a ich wyniki pokazują pewne społeczne tendencje związane ze szkolnictwem zawodowym.

"Jeden z elementów, który wyraźnie widać w wynikach egzaminów zawodowych po technikach, paradoksalnie powinien nas cieszyć. Z danych statystycznych można wywnioskować, że Polacy uwierzyli, że droga do powodzenia w życiu wiedzie przez zdobycie jak najwyższego wykształcenia. Stąd pięciokrotny wzrost liczby studentów i dramatyczna przemiana w szkolnictwie ponadpodstawowym. Jeszcze 10 lat temu cały strumień dzieci, które kończyły podstawówki, dzielił się mniej więcej na dwa równe podstrumienie. Połowa szła do zawodówek - zdobywać różne zawody, druga połowa do szkół kończących się maturą (liceów i techników) - z nich połowa szła po szkole na rynek pracy, a połowa na studia. Studentów było w Polsce ok. 400 tys." - tłumaczył wiceminister.
"Dziś ta proporcja się zupełnie zmieniła. Ponad 80 proc. rocznika idzie do szkół kończących się maturą i prawie każdy z tych ludzi marzy, żeby podjąć studia wyższe. Biorąc pod uwagę, że miejsc na studiach jest więcej niż kandydatów, łatwo to marzenie zrealizować. Często w takim przypadku na studia trzeba wyłożyć pieniądze, ale rodziny to robią, bo są przekonane, że wyższe wykształcenie zapewnia powodzenie. Widać to wyraźnie w wynikach egzaminów zawodowych, kiedy uczniowie, którzy zdali maturę w technikach nie przychodzą na egzamin zawodowy, który jest potem" - powiedział Marciniak.
Dlatego właśnie widać, że w szkołach zawodowych 80 proc. absolwentów zdaje egzamin zawodowy, a w technikach tylko nieco ponad połowa.
Tymczasem, jak argumentował, dla dobrze przygotowanych zawodowo absolwentów techników korzystniej byłoby zdać egzamin zawodowy i uzyskać dyplom z wysoką oceną, niż średni lub słaby wynik na maturze, który dawałby wstęp na studia o nie najwyższym poziomie. "Przecież nie wiadomo czy dany uczeń te studia skończy albo czy będzie miał po nich pracę" - przypomniał.
Dodatkowym problemem, jak mówił, jest rekrutacja do szkół zawodowych, która często jest negatywna. "Udają się tam dzieci, które w swojej własnej ocenie nie nadają się do ogólniaka lub do technikum. Bywają oblegane szkoły zawodowe, które dają atrakcyjne zawody, ale to są wyjątki" - podkreślił Marciniak.
Jak argumentował wiceminister, reformę szkolnictwa zawodowego można przygotowywać tylko biorąc pod uwagę te wszystkie aspekty, nie zapominając o kształceniu ogólnym.
"Jak się myśli o budowaniu kształcenia zawodowego, nawet na najniższym poziomie, nie wolno zaniedbać holistycznego spojrzenia. Nie można oddzielać spraw przygotowania fachowców do zawodu od kształcenia ogólnego tych ludzi. To ma być jeden strumień wiedzy, którym się zarządza, aby ci ludzie uzyskali +na wyjściu+ takie przygotowanie zawodowe, które w dzisiejszych czasach gwarantuje bezpieczeństwo na rynku pracy. Chodzi o to, żeby mieli przygotowanie do zawodu i na tyle dobre wykształcenie ogólniejsze, żeby mogli ten zawód zmienić, kiedy zajdzie taka konieczność" - tłumaczył Marciniak.
"MEN wystartowało późną jesienią ubiegłego roku najpierw z reformą kształcenia ogólnego, żeby zdefiniować podstawę wiedzy, która dotyczy każdego absolwenta. I to dzieło mamy w tej chwili na ukończeniu. Druga bardzo ważna sprawa to kształcenie umiejętności stricte zawodowych. Powołaliśmy specjalny zespół, który ma się temu dokładnie przyjrzeć, bo sprawa jest o wiele bardziej złożona niż reforma kształcenia ogólnego" - dodał Marciniak.

Jak powiedział, reformując szkolnictwo zawodowe trzeba wziąć pod uwagę realia gospodarcze, trzeba współpracować z pracodawcami i umieć dostosować polski system kształcenia do warunków międzynarodowych. Jego zdaniem, sprawdziłby się w Polsce podzielony na etapy system sprawdzania umiejętności i wydawania certyfikatu. Np. po każdym semestrze nauki uczeń zawodówki lub technikum mógłby zdawać egzaminy potwierdzające dotychczas zdobyte kwalifikacje. W ten sposób można by zmniejszyć obciążenie na koniec nauki w szkole (zwłaszcza w technikach, w których absolwenci zdają pod koniec ostatniej klasy egzamin zawodowy i maturę). Ponadto uczeń, który przerwałby naukę przed ukończeniem szkoły, miałby potwierdzenie tych swoich kwalifikacji, które zdążył zdobyć. Z tym systemem, jak mówił Marciniak, należałoby połączyć możliwość certyfikowania kwalifikacji przez osoby, które nie chodziły do szkoły, ale są w swojej dziedzinie doświadczonymi fachowcami. Uzyskanie przez takie osoby dyplomu pomogłoby im później zdobyć lepszą pracę lub kontynuować kształcenie.

Urszula Rybicka

Oficjalne źródło: Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz PAP - Nauka w Polsce.