Zgodnie z przepisami wszelkie publikacje książkowe i czasopisma trafiają do Biblioteki Narodowej i Biblioteki Jagiellońskiej w liczbie dwóch egzemplarzy oraz po jednym do 13 bibliotek uniwersyteckich i wiodących publicznych w Lublinie, Łodzi, Toruniu, Poznaniu, Warszawie, Wrocławiu, Katowicach, Szczecinie, Gdańsku, Opolu i Białymstoku. Łącznie wydawca musi więc przesłać do bibliotek 17 egzemplarzy każdej publikacji.
W przyjętym we wtorek dezyderacie komisja zwróciła uwagę, że obowiązkowe egzemplarze każdego roku kosztują wydawców 22 mln zł. "M.in. ta kwota jest powodem powtarzających się od lat protestów środowiska wydawniczego przeciwko obowiązkowi, które skierowało nawet skargę do Rzecznika Praw Obywatelskich uważając, że podmioty prywatne są nieproporcjonalnie obciążone kosztami realizacji zadań publicznych" - czytamy.
Posłowie sejmowej komisji kultury podkreślili, że nie lekceważą interesów wydawców, zwracają jednak uwagę na to, że biblioteki są "niezbędnym instrumentem upowszechniania wiedzy", a "brak choćby jednego egzemplarza jakiejś publikacji w bibliotece nie oznacza automatycznego poszukiwania go w księgarni". "Jest wiele możliwości, także szkodliwych dla rynku wydawniczego, rezygnowania z chęci dotarcia do oryginału publikacji bądź wręcz z chęci zajmowania się nim" - napisano w dezyderacie.
Autorką dezyderatu skierowanego do ministra kultury jest przewodnicząca sejmowej komisji kultury Iwona Śledzińska Katarasińska. Jak podkreśliła na posiedzeniu, dezyderat jest odpowiedzią na postulaty wydawców, którzy domagają się ograniczenia liczby obowiązkowych egzemplarzy. Zmiana rozporządzenia ministra kultury - jak mówiła - została zapowiedziana podczas tegorocznych Warszawskich Targów Książki. Wydawcy zaproponowali, by liczbę obowiązkowych egzemplarzy ograniczyć do pięciu, po dwa miałyby otrzymywać Biblioteka Narodowa i Biblioteka Jagiellońska, jeden dostawałaby Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego. Zapowiedź zmian zaniepokoiła biblioteki uniwersyteckie, które zwróciły się w tej sprawie do przewodniczącej komisji.
Posłowie uznali w dezyderacie, że "utrzymanie obecnego zasięgu dystrybucji egzemplarzy obowiązkowych wydaje się niezbędne ze względu na interes publiczny, w tym interes wydawców, którzy powinni zabiegać o jak najszerszy dostęp do własnej produkcji". Doszli jednak do wniosku, że "do rozważenia pozostaje kwestia formy i partycypacji finansowej w kosztach".
W dezyderacie skierowano do ministra kultury pytania o to, czy rządowy program rozwoju czytelnictwa ma szanse powodzenia, gdy książka staje się wyłącznie towarem, jak zapewnić komplementarność zbiorów w bibliotekach naukowych, gdy buntuje się przeciwko temu rynek i czy możliwy jest bezpłatny dostęp do elektronicznych wersji znaczącej części publikacji. (PAP)