Rafał Bujalski: W ostatnim komentarzu Pana autorstwa, który ukazał się w programie LEX Prawo Europejskie, zajął się Pan Konwencją haską dotyczącą cywilnych aspektów uprowadzenia dziecka za granicę, a w szczególności przewidzianą przez jej przepisy możliwością odmowy nakazania powrotu dziecka do państwa pochodzenia. Na czym polegają kontrowersje dotyczące odstępstwa od zasady nakazującej powrót bezprawnie uprowadzonego dziecka do kraju pochodzenia, o których pisze Pan w komentarzu?

Mec. Rafał Wąworek: Na początek trzeba podkreślić, że „kontrowersje”, o których piszę, występują właściwie tylko u nas w Polsce. W zagranicznej praktyce stosowanie zapisów Konwencji haskiej nie wzbudza żadnych kontrowersji. W Polsce zapomina się, że celem Konwencji haskiej nie jest badanie dziecka, ale możliwie szybki powrót dziecka do kraju ojczystego. Trwanie sytuacji uprowadzenia powoduje bowiem wzmacnianie alienacji rodzicielskiej, do której właśnie porwanie za granicę miało doprowadzić. Ten mechanizm wspierany jest faktycznie przez przewlekłość działania sądów rodzinnych. Po miesiącach a nawet latach trwania alienacji, podczas których polskie sądy rodzinne, OZSS-y (Opiniodawcze Zespoły Sądowych Specjalistów) i kuratorzy badają sprawę, wszelkie więzy pomiędzy dzieckiem a pozostałym w kraju rodzicem nieodwracalnie pękają.

Krytycznie ocenia Pan również sposób podejmowania decyzji przez polskie sądy...

Sprawy z Konwencji haskiej są rozpoznawane w Polsce przez sądy rodzinne, a tutaj głęboko zakorzenioną praktyką jest rozbicie, rozczłonkowanie podejmowania decyzji na sąd właściwy oraz „quasi-sądy”, tj. OZSS-y, dawniej Rodzinne Ośrodki Diagnostyczno Konsultacyjne, oraz kuratorów. Również w sprawach Konwencji haskiej sądy nie potrafią odejść od tej praktyki nakazując, tak jak w innych sprawach rodzinnych, obszerne badanie sytuacji dziecka, jego sytuacji opiekuńczej, warunków bytowych, itd.

___________________________________________________________________________

Czytaj też:

Polskie sądy nie chcą oddawać spraw rodzicielskich lepiej umiejscowionym sądom zagranicznym>>>

Konieczne zmiany w przepisach o utrudnianiu kontaktów z dziećmi>>>

___________________________________________________________________________

Sąd rodzinny z organu mającego zadecydować wprost o zwrocie dziecka do kraju pochodzenia, staje się organizacją sądową i okołosądową badającą całokształt sprawy. Sądzę, że wobec tak głęboko zakorzenionych nawyków na wszystkich możliwych poziomach nie będzie możliwe prawidłowe stosowanie Konwencji haskiej przez polskie sądy aż do czasu gruntownej reformy prawa rodzinnego.

W jaki sposób sądy innych państw-stron Konwencji rozwiązują tego rodzaju sprawy?

Tam decyduje sąd, a nie organy pozasądowe. Zasadą jest szybkość postępowania. Ze znanej mi praktyki stosowania Konwencji haskiej w krajach takich jak Niemcy, Hiszpania, Kanada czy USA sądy stoją na stanowisku, że zarzuty zgłaszane przez rodzica, który uprowadził dziecko, powinny być rozstrzygane w kraju ojczystym, pomimo pozornie istotnej wagi takich zarzutów np. o pedofilię czy narkomanię.

Takie faktyczne pomówienia są wysuwane często przez matki pragnące zatrzymać dziecko za granicą. Spotkałem się na przykład z argumentacją sądu niemieckiego, że powoływanie się na rzekomą pedofilię ojca dopiero po upływie kilku miesięcy od zaistnienia rzekomego faktu w Polsce jest niewiarygodne. Hiszpański sąd, z kolei, odrzucił podobne argumenty matki dotyczące rzekomej przemocy w Polsce. Sąd kanadyjski odrzucił przysłane nagle przez koleżankę matki zdjęcia pokazujące ojca rzekomo wciągającego w Polsce nosem jakiś proszek. Wszystkie te sądy niezależnie orzekły: te zarzuty winny być rozpoznawane w kraju, z którego dziecko zostało porwane. Taka postawa jest absolutnie krańcowo odmienna od postawy polskich sędziów rodzinnych nakazujących badanie, czy wydanie dziecka ojcu za granicę nie będzie dla niego psychicznym obciążeniem.

Bardzo dziękuję za rozmowę.