Po latach trudnych negocjacji między krajami, Parlament Europejski przyjął w środę dyrektywę o korzystaniu z usług medycznych w UE, która umożliwia leczenie w innym kraju, a potem zwrot kosztów leczenia do poziomu gwarantowanego w kraju ubezpieczyciela. Nowe prawo ma wejść w życie w 2013 roku - tyle czasu kraje dostały na przeniesienie zapisów dyrektywy na grunt prawa krajowego i przygotowanie Krajowych Punktów Kontaktowych, w których pacjenci będą mogli uzyskać informację na temat leczenia za granicą.
Dyrektywę wielokrotnie krytykowała minister zdrowia Ewa Kopacz. Podkreślała, że jest ona niekorzystna dla uboższych pacjentów i może "zniszczyć" polski system ochrony zdrowia.
"Traktat o funkcjonowaniu UE (tzw. lizboński-PAP) wyraźnie gwarantuje respektowanie kompetencji państw członkowskich w zakresie kształtowania polityki zdrowotnej oraz organizacji krajowych systemów ochrony zdrowia" - powiedział w czwartek PAP rzecznik Ministerstwa Zdrowia Piotr Olechno.
"Polski minister zdrowia ma prawo powołać się na ten przepis, ilekroć uzna, iż jest to zgodne z interesem polskiego systemu ochrony zdrowia, a przede wszystkim pacjentów" - dodał.
MZ podkreśla, że wstępna analiza kosztów wdrożenia dyrektywy została przeprowadzona we wrześniu 2008 r. Przy założeniu, że w konsekwencji wejścia w życie dyrektywy NFZ musiałby pokrywać także koszty świadczeń udzielanych przez polskich świadczeniodawców "bezkontraktowych", wdrożenie dyrektywy mogłoby kosztować około 3,2 mld zł.
Do powyższej kwoty należy doliczyć pewne koszty, prawdopodobnie rzędu kilku do kilkunastu milionów rocznie, związane np. z utworzeniem krajowego punktu do spraw transgranicznej opieki zdrowotnej, którego powstanie wymagane jest przepisami dyrektywy.
MZ informuje, że przyjęcie dyrektywy będzie wymagało wdrożenia przez Polskę, w ciągu trzech lat, m.in. przepisów regulujących procedurę refundacji przez NFZ kosztów świadczeń zdrowotnych uzyskiwanych w innych państwach UE.
W czerwcu 2010 r. minister zdrowia mówiła, że wejście dyrektywy w życie będzie oznaczać dla NFZ konieczność - jeśli pacjent tego zażąda - zwrotu różnicy w cenie za świadczenie wykonane w gabinecie lekarskim, który nie ma kontraktu z Funduszem. Zdaniem minister, takie działanie zniszczy polski system ochrony zdrowia, który polega na planowaniu finansowania świadczeń medycznych w oparciu o kontrakty NFZ ze świadczeniodawcami. Po wejściu w życie dyrektywy, wydawanie pieniędzy NFZ byłoby niekontrolowane. Według Kopacz, jest to niekorzystne dla osób niezamożnych, których nie stać na opłacanie wizyt w prywatnych gabinetach i czekanie na zwrot pieniędzy.
Dyrektywa, jak zapewnia Komisja Europejska, ma przede wszystkim ułatwić Europejczykom równy dostęp do opieki zdrowotnej zarówno publicznej, jak i prywatnej na terenie innego państwa UE, ustalając przejrzyste zasady zwrotu kosztów. Jest skierowana szczególnie do osób z rzadkimi chorobami, którzy mają kłopot ze specjalistyczną opieką w swoim kraju zamieszkania.
Dyrektywa przewiduje zwrot kosztów leczenia do poziomu gwarantowanego w kraju ubezpieczyciela, a jeśli kwota jest niższa, zwrot faktycznie poniesionych kosztów. Jeśli leczenie jest droższe, to różnicę musi pokryć pacjent z własnej kieszeni, co oznacza, że Polacy będą musieli w wielu przypadkach dopłacać.
Zmiana w porównaniu z obecnie obowiązującymi przepisami unijnymi polega na tym, że pacjent nie będzie musiał udowadniać konieczności skorzystania z usługi medycznej za granicą (np. z powodu zbyt długich kolejek osób oczekujących na zabieg w kraju), jeśli w grę nie wchodzi hospitalizacja - wyjaśniali dziennikarzom eksperci KE.
Wcześniejsza zgoda NFZ będzie wymagana w przypadku leczenia szpitalnego, już od jednej nocy szpitalnej. Wszelka inna forma leczenia nie będzie wymagała wcześniejszej autoryzacji NFZ, pod warunkiem, że jest ona objęta tzw. koszykiem świadczeń gwarantowanych. (ks/pap)
Polska nie będzie realizować dyrektywy o usługach medycznych?
Polska może nie wdrażać zapisów dyrektywy UE o usługach medycznych, jeżeli uzna, że szkodzą krajowemu systemowi ochrony zdrowia; takie rozwiązanie gwarantuje Traktat Lizboński - twierdzi rzecznik Ministerstwa Zdrowia Piotr Olechno. Zdaniem rzecznika resortu, którego szefowa Ewa Kopacz (na zdjęciu) krytykowała projekt dyrektywy, polski minister zdrowia ma prawo powołać się na ten przepis, ilekroć uzna, iż jest to zgodne z interesem polskiego systemu ochrony zdrowia, a przede wszystkim pacjentów.