- Policjanci z wydziału dochodzeniowo-śledczego prowadzą śledztwo w sprawie wydarzeń związanych z naruszeniami porządku prawnego przed gmachem Sejmu. Nieznane dotąd osoby naruszyły porządek prawny. Publikujemy wizerunki osób, które mogą mieć związek z tymi zdarzeniami - ogłosiła w komunikacie policja.

Minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak w czwartek rano w Radiu Zet mówił, że zarzutami obciążającymi 80 zidentyfikowanych demonstrujących przed Sejmem w nocy z 16 na 17 grudnia 2016 r., jest "złamanie prawa". - Zaatakowali dziennikarza telewizji publicznej. Nie pozwolili mu wykonywać jego obowiązków" - powiedział. "Nie bagatelizujmy łamania prawa. Skończył się czas, w którym byli równi i równiejsi. Równiejsi to ci z PO i z N., którzy w nocy z 16 na 17 grudnia próbowali wywołać zamieszki - dodał.
Mówił, że chodzi m.in. o zaatakowanie dziennikarza telewizji publicznej i blokowanie samochodu premier Beaty Szydło. Błaszczak podkreślał, że to prokuratura uznaje za przestępstwo blokowanie Sejmu - nie policja. - Prokuratura, dlatego że policja prowadzi czynności ustalające tożsamość tych, którzy są podejrzewani o złamanie prawa. W sprawie przemocy i łamania prawa w nocy z 16 na 17 grudnia sprawę prowadzi prokuratura, a policja wykonuje te czynności, które prokuratura jej powierzyła - dodał.

Tymczasem prawnicy kwestionują formę poszukiwań zastosowaną przez policję. Ich zdaniem, publikowanie wizerunków osób, nawet podejrzanych, bez zgody sądu zarezerwowane jest tylko dla sytuacji nadzwyczajnych oraz poszukiwań osób posądzanych o popełnienie zbrodni. Opublikowanie tych swoistych listów gończych to poważne nadużycie – twierdzą eksperci.
Zobacz komunikat policji>>