Zgodnie z unijnym rozporządzeniem odszkodowania za spóźnienie pociągu powinny wynosić 25 proc. ceny biletu, jeśli pociąg przyjedzie co najmniej godzinę po czasie, a 50 proc., gdy opóźnienie wynosi dwie lub więcej godzin. Z tego obowiązku zwalniają tylko wydarzenia niezwiązane z ruchem kolei bądź działaniem osób trzecich.
W Polsce przepisy miały wejść w życie 1 grudnia 2009 r. Jednak rząd doprowadził do nowelizacji ustawy o transporcie kolejowym, która przesunęła wejście w życie rozporządzenia na koniec czerwca 2011 r. Jako powód podano modernizację linii kolejowych, przekształcenia w spółkach kolejowych oraz ich złą kondycję finansową. Ale od 1 lipca miało być u nas jak w całej Unii. Tylko że przewoźnikom pozostawiono furtkę. Do końca 2010 r. mogli wystąpić do ministra infrastruktury o kolejne wydłużenie okresu wolnego od tych przepisów - aż do 3 grudnia 2014 r. No a potem mogą go przedłużyć jeszcze dwukrotnie: po pięć lat.

Źródło: Gazeta Wyborcza