Prezydent Lech Kaczyński zapowiedział, że zawetuje ustawę, która ma rozdzielić funkcje ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego.
- To jest rozwiązanie po prostu szaleńcze w naszym systemie.  Niezależnie od jego powodzenia, ewentualne weto będzie, bo to jest moim obowiązkiem jako prezydenta Rzeczypospolitej" - powiedział Lech Kaczyński. Prezydent swoją deklarację złożył w przeddzień posiedzenia Rady Ministrów, na którym rząd ma zająć się tym projektem. Według Lecha Kaczyńskiego "Każdy, kto rozumie nasze państwo, musi wiedzieć, że to jest  rozwiązanie, po którym rząd nie będzie mógł powiedzieć, że odpowiada za bezpieczeństwo wewnętrzne".


Swoje zaskoczenie zapowiedzią prezydenta wyraził minister sprawiedliwości. Zbigniew Ćwiąkalski dziwi się, że prezydent już wie, że przyszłą ustawę należy zawetować, podczas gdy jeszcze nie zna nawet jej projektu.

Minister ani nikt inny interesujący się polską polityką nie powinien się jednak temu dziwić. Szczególnie jeśli pamięta, jaką rangę miały i jaką rolę w systemie władzy spełniały połączone urzędy ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego w rządzie Prawa i Sprawiedliwości. A już żadnych wątpliwości nie powinien mieć ktoś, kto zna poglądy prezydenckiego brata na ten temat.

Znamiennym na to dowodem, który powinien być pamiętany i przypominany, jest wywiad udzielony przez Jarosława Kaczyńskiego jednej z gazet jeszcze przed utworzeniem przez PiS swojego rządu. To był jeszcze etap, gdy rządzić miały razem PO i PiS, a więc dziennikarzy interesował podział wpływów i resortów w tym dwupartyjnym rządzie. Co do ministerstw gospodarczych, to prezes PiS specjalnie się nie rozwodził, wręcz wszystkie gotów był oddać koalicjantowi. Bardziej zdeterminowany był na tzw. resorty siłowe, a już całkowitą jasność miał co do tego, że ministerstwo sprawiedliwości ma przypaść jego partii. Jarosław Kaczyński wyjaśnił też wtedy, że nie tyle mu chodzi o tę część ministerstwa, która administruje sądami i więzieniami, co o urząd prokuratora generalnego. Z wypowiedzi prezesa wynikało wyraźnie, że właśnie w tym urzędzie widzi on realną władzę, przydatną do realizacji celów stawianych sobie przez jego partię. O tym, że nie były to puste słowa, świadczy sposób sprawowania urzędu prokuratora generalnego przez Zbigniewa Ziobro.

Zapowiedź prezydenckiego weta to skutek dwóch rzeczy. Po pierwsze konsekwencji Jarosława Kaczyńskiego w podejściu do miejsca i roli organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości w systemie władzy. Po drugie zaś założenia, że PiS jeszcze do władzy wróci, a bez możliwości powołania własnego prokuratora generalnego nie traktowałby jej serio.