Zdaniem prof. Andrzeja Wróbla, sędziego Sądu Najwyższego i redaktora naczelnego "EPS", postępujące procesy konstytucjonalizacji prawa międzynarodowego i europejskiego sprawiają, że powstaje płynna rzeczywistość prawna, w której zacierają się stopniowo granice między systemami prawa krajowego, międzynarodowego i europejskiego. Dzieje się tak na skutek wdrażania standardów międzynarodowych i europejskich przez sądy i trybunały krajowe w procesie rozstrzygania spraw. Zaś dla sądów międzynarodowych ważna jest ochrona integralności systemów prawa międzynarodowego i prawa unijnego, przy jednoczesnym powiązaniu z ich ochroną wewnątrz konstytucyjnych porządków prawnych. Trudną rzeczywistość prawno-systemową odzwierciedlają także strukturalne konflikty jurysdykcyjne, np. spór między trybunałami konstytucyjnymi i Trybunałem Sprawiedliwości UE, czy między Sądem Najwyższym a Trybunałem Konstytucyjnym.
W rezultacie - twierdzi prof. Wróbel - nastąpiło częściowe ograniczenie w rozstrzyganiu spraw należących do zakresu kompetencji Sądu Najwyższego, Trybunału Konstytucyjnego oraz Naczelnego Sądu Administracyjnego. W związku z tym te instytucje mogą zachować się w zaistniałej sytuacji w dwojaki sposób, albo wykorzystać swoją rangę do odzyskania pozycji przejętej przez sądy międzynarodowe i strzec granic kompetencji, albo dążyć do kompromisu. Skutkiem drugiej opcji byłoby uzyskanie nadrzędnego celu, którym jest zapewnienie jednostkom w sądzie efektywnej ochrony praw wywodzących się z prawa polskiego, europejskiego czy międzynarodowego. - Warto zastanawiać się, jakie prawne instrumenty oraz metody mogą doprowadzić do takiego kompromisu - mówił prof. Andrzej Wróbel.
Zdaniem prof. Leszka Garlickiego, sędziego Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, obecna sytuacja zmusza do dialogu i współdziałania różnych systemów prawnych. - Jest kilka sądów: Sąd Najwyższy, Naczelny Sąd Administracyjny, Trybunał Konstytucyjny, ale także Europejski Trybunał Praw Człowieka i Trybunał Sprawiedliwości UE, z których każdy chce być sądem najwyższym w jakiejś dziedzinie prawa. To musi prowadzić do napięć, które są w pewnych granicach stanem naturalnym, a groźne stają się dopiero wtedy, gdy przechodzą w fazę konfliktu - mówił. I dodał, że to musi prowadzić do przewartościowania roli ustaw i sądów najwyższych. Ustawa już nie jest wyłącznym źródłem prawa, musi ona być zgodna nie tylko z konstytucją danego państwa, ale także z prawem Unii Europejskiej i z Europejską Konwencją Praw Człowieka. - Sądy najwyższe nie są już monopolistami, a tylko jednymi z organów, działających w kraju i na forum europejskim, które mają wpływ na stosowanie prawa. - Te organy muszą dążyć do współdziałania i redukować pola konfliktu - podkreślał prof. Leszek Garlicki.
Do postulatu tego nawiązał polski przedstawiciel w innym europejskim "sądzie najwyższym" - prof. Marek Safjan, sędzia Trybunału Sprawiedliwości UE. Jego zdaniem promieniowanie prawa europejskiego jest coraz silniejsze i dotyczy już nawet takich dziedzin, które jeszcze niedawno wydawały się być wyłączone z takiego oddziaływania. To samo dotyczy też orzecznictwa ETS. - Konsekwencją ekspansji prawa europejskiego jest niemożliwość dokonania podziału: co jest sferą prawa europejskiego, a co krajowego. Coraz trudniej też oddzielić segmenty prawa krajowego, które nie podlegają oddziaływaniu prawa unijnego, podobnie jak coraz trudniej wskazać dziedziny prawa unijnego, które nie muszą być analizowane z punktu widzenia ustawodawstw krajowych - mówił prof. Safjan. Sędzia ETS podkreślał, że są to naczynia połączone, a wiele norm krzyżuje się. - Coraz trudniej rozdzielać te sfery, a system stosowania prawa w zjednoczonej Europie musi to uwzględniać - konkludował. Zdaniem prof. Safjana wymaga tego kształtująca się europejska kultura konstytucyjna, która odchodzi od zasady konfrontacji i poszukiwania podstaw nadrzędności jednej normy lub instytucji nad inną, na rzecz poszukiwania wspólnych wartości i koegzystencji różnych norm, a także różnych organów stosujących te normy.
Z tym, że wielość ośrodków uczestniczących w procesie interpretacji i stosowania prawa musi prowadzić do napięć, a nawet konfliktów, zgadza się również prof. Ewa Łętowska, sędzia Trybunału Konstytucyjnego. Jeśli do takiej sytuacji dochodzi, według prof. Łętowskiej obowiązywać powinna zasada, ze dominującą pozycję powinien mieć sąd, który decyduje o konkretnej sprawie. - Oczywiście, nawet przy takim podejściu nie obędzie się bez konfliktów. A na to jedynym sposobem jest tworzenie mechanizmów kolizyjnych, które będą pomagały wybrnąć z takiej konfliktowej sytuacji - mówi sędzia TK. I dodaje, że jest to tym bardziej ważne, ponieważ systematycznie maleje znaczenie prawa pisanego, a coraz większe znaczenie ma orzecznictwo sądowe. - Jesteśmy skazani na multicentryczny system stosowania i oceny prawa - podsumowała prof. Ewa Łętowska.
W rezultacie - twierdzi prof. Wróbel - nastąpiło częściowe ograniczenie w rozstrzyganiu spraw należących do zakresu kompetencji Sądu Najwyższego, Trybunału Konstytucyjnego oraz Naczelnego Sądu Administracyjnego. W związku z tym te instytucje mogą zachować się w zaistniałej sytuacji w dwojaki sposób, albo wykorzystać swoją rangę do odzyskania pozycji przejętej przez sądy międzynarodowe i strzec granic kompetencji, albo dążyć do kompromisu. Skutkiem drugiej opcji byłoby uzyskanie nadrzędnego celu, którym jest zapewnienie jednostkom w sądzie efektywnej ochrony praw wywodzących się z prawa polskiego, europejskiego czy międzynarodowego. - Warto zastanawiać się, jakie prawne instrumenty oraz metody mogą doprowadzić do takiego kompromisu - mówił prof. Andrzej Wróbel.
Zdaniem prof. Leszka Garlickiego, sędziego Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, obecna sytuacja zmusza do dialogu i współdziałania różnych systemów prawnych. - Jest kilka sądów: Sąd Najwyższy, Naczelny Sąd Administracyjny, Trybunał Konstytucyjny, ale także Europejski Trybunał Praw Człowieka i Trybunał Sprawiedliwości UE, z których każdy chce być sądem najwyższym w jakiejś dziedzinie prawa. To musi prowadzić do napięć, które są w pewnych granicach stanem naturalnym, a groźne stają się dopiero wtedy, gdy przechodzą w fazę konfliktu - mówił. I dodał, że to musi prowadzić do przewartościowania roli ustaw i sądów najwyższych. Ustawa już nie jest wyłącznym źródłem prawa, musi ona być zgodna nie tylko z konstytucją danego państwa, ale także z prawem Unii Europejskiej i z Europejską Konwencją Praw Człowieka. - Sądy najwyższe nie są już monopolistami, a tylko jednymi z organów, działających w kraju i na forum europejskim, które mają wpływ na stosowanie prawa. - Te organy muszą dążyć do współdziałania i redukować pola konfliktu - podkreślał prof. Leszek Garlicki.
Do postulatu tego nawiązał polski przedstawiciel w innym europejskim "sądzie najwyższym" - prof. Marek Safjan, sędzia Trybunału Sprawiedliwości UE. Jego zdaniem promieniowanie prawa europejskiego jest coraz silniejsze i dotyczy już nawet takich dziedzin, które jeszcze niedawno wydawały się być wyłączone z takiego oddziaływania. To samo dotyczy też orzecznictwa ETS. - Konsekwencją ekspansji prawa europejskiego jest niemożliwość dokonania podziału: co jest sferą prawa europejskiego, a co krajowego. Coraz trudniej też oddzielić segmenty prawa krajowego, które nie podlegają oddziaływaniu prawa unijnego, podobnie jak coraz trudniej wskazać dziedziny prawa unijnego, które nie muszą być analizowane z punktu widzenia ustawodawstw krajowych - mówił prof. Safjan. Sędzia ETS podkreślał, że są to naczynia połączone, a wiele norm krzyżuje się. - Coraz trudniej rozdzielać te sfery, a system stosowania prawa w zjednoczonej Europie musi to uwzględniać - konkludował. Zdaniem prof. Safjana wymaga tego kształtująca się europejska kultura konstytucyjna, która odchodzi od zasady konfrontacji i poszukiwania podstaw nadrzędności jednej normy lub instytucji nad inną, na rzecz poszukiwania wspólnych wartości i koegzystencji różnych norm, a także różnych organów stosujących te normy.
Z tym, że wielość ośrodków uczestniczących w procesie interpretacji i stosowania prawa musi prowadzić do napięć, a nawet konfliktów, zgadza się również prof. Ewa Łętowska, sędzia Trybunału Konstytucyjnego. Jeśli do takiej sytuacji dochodzi, według prof. Łętowskiej obowiązywać powinna zasada, ze dominującą pozycję powinien mieć sąd, który decyduje o konkretnej sprawie. - Oczywiście, nawet przy takim podejściu nie obędzie się bez konfliktów. A na to jedynym sposobem jest tworzenie mechanizmów kolizyjnych, które będą pomagały wybrnąć z takiej konfliktowej sytuacji - mówi sędzia TK. I dodaje, że jest to tym bardziej ważne, ponieważ systematycznie maleje znaczenie prawa pisanego, a coraz większe znaczenie ma orzecznictwo sądowe. - Jesteśmy skazani na multicentryczny system stosowania i oceny prawa - podsumowała prof. Ewa Łętowska.