Prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta poruszyły dwie opisywane przez media historie. Ubezwłasnowolnionego schizofrenika, który spędził kilka dni w więzieniu za kradzież wartego 99 groszy batonika, oraz szefa koszalińskiego więziennictwa Krzysztofa Olkowicza, który zapłacił za niego grzywnę. Oficer został przez sąd uznany za winnego, ponieważ poza procedurami pomógł schizofrenikowi wyjść wcześniej na wolność.
Czytaj: RPO: w więzieniach ok. 260 przypadków takich jak Radka Agatowskiego>>>
Według prokuratora generalnego takie sprawy w ogóle nie powinny trafiać na wokandę. Powinny kończyć się na policji. Odciążone od drobnych spraw sądy miałyby też więcej czasu na poważniejsze procesy. Dlatego przygotował projekt zmian w kodeksie wykroczeń, który ograniczyłby rygorystyczne karanie sprawców drobnych kradzieży - rzeczy o wartości do 10 zł. Jednak w zamyśle Andrzeja Seremeta łagodniejsze traktowanie takich sprawców dotyczyłoby tylko osób nieporadnych lub takich, które kradzieży dopuściły się incydentalnie.
Proponowane są również tzw. bezpieczniki. Sklepikarz - osoba pokrzywdzona kradzieżą - mógłby nie zgodzić się na zastosowanie środków wychowawczych. Wtedy sprawa trafiłaby do sądu. Łagodniejsze traktowanie nie dotyczyłoby też notorycznych złodziei, jeśli kradzież miała charakter zuchwały (np. kieszonkowcy lub kradzież w sklepie na oczach personelu) lub gdy sprawca odmówił naprawienia wyrządzonej szkody.
Prokurator generalny nie chce też, by łagodnie były traktowane osoby, które nie przyznają się do wykroczenia. Nie byłoby również litości dla złodziei gazet, papierosów czy alkoholu, które nie są niezbędne do egzystencji.
Źródło: Gazeta Wyborcza>>>