Prof. Stanisław Sołtysiński i Rudolf Ostrihansky mówią w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” o działalności kancelarii prawnej w kryzysie.
- Dla nas dobrym pomysłem na ciężkie czasy okazało się przyjmowanie niewielkich, z punktu widzenia naszej kancelarii, zleceń, które (jeśli jest ich kilkaset miesięcznie) zapewniają w sumie przyzwoity obrót. Rok 2009 był jednak dla nas, pod względem finansowym, bardzo dobry. Na naszą korzyść działał zmienny kurs dolara i euro, w których nominowane jest często nasze wynagrodzenie. Zdecydowanie trudniejszy był kryzys z 2001 r. – wyjaśnia Rudolf Ostrihansky.
Prof. Stanisław Sołtysiński dodaje: - Pamiętam, że w latach 1998 – 2000 rozmawialiśmy często, aby wreszcie podjąć uchwałę, że nie przyjmujemy już nowych klientów, bo nie jesteśmy w stanie ich obsłużyć. Tymczasem w 2001 r. nagle zaczęliśmy rozmawiać o tym, że... nie ma nowych klientów.
Na pytanie, czy wszystkie kancelarie na świecie dotyka kryzys podobnie, prof. Sołtysiński odpowiada, że nawet inni miewają się gorzej. Na przykład premier Monti wprowadził we Włoszech dekret, zgodnie z którym kancelaria musi z góry określić wysokość wynagrodzenia. Jeśli nie ma stosownej umowy, klient ma prawo do zwrotu pieniędzy. A w Stanach koalicja dużych firm chce wyeliminować stawki godzinowe.

 Więcej>>www.rp.pl