Ewa Siedlecka w "Gazecie Wyborczej" pisze iż, Sąd Najwyższy będzie miał z odwołaniami zgryz. Sędziowie powoływani są bowiem przez prezydenta na stanowisko w konkretnym sądzie. Zatem sędzia sądu w X, który to sąd stanie się wydziałem zamiejscowym sądu w Y, będzie nadal miał tytuł sędziego nieistniejącego już sądu w X. Czy będzie więc w ogóle miał prawo sądzić?
Sędziów można przenosić do innego sądu, ale za ich zgodą. A wielu sędziów na przeniesienie się nie godzi. Bez zgody można przenieść w razie zmiany siedziby sądu. I tu kolejna zagwozdka, bo ministerstwo uważa, że nie zmienia sądom siedziby, bo "siedzibą" pozostaje przekształcony "wydział zamiejscowy", a nie ten, do którego go przyłączono. Sędziowie powołując się na konstytucję uważają, że "siedzibą" zawsze jest sąd główny. Gdyby ministerstwo przyznało, że zmienia siedzibę sądu, musiałoby prosić sędziów o zgodę na przeniesienie. I zapewnić im miejsce zamieszkania w miejscowości, w której jest sąd "główny". Albo zwracać za hotele, jeśli odległość jest większa, niż 60 km.
Około 550 sędziów dotknie przeniesienie
Sądom zmienionym w oddziały zamiejscowe grozi to, że nie będzie tam komu orzekać. Sędziowie zapowiadają bowiem masowe odwołania od decyzji ministra o przeniesieniu ich do orzekania w większym sądzie. Według szacunków Iustitiiprzeniesienie ma dotknąć ok. 550 sędziów.