Zasada dyskontynuacji wyraża się w tym, iż uznaje się wszystkie nie załatwione sprawy przez parlament za zamknięte wraz z końcem kadencji. Przede wszystkim dotyczy to losów wniesionych projektów ustaw, choć nie tylko – twierdzi prof. Marek Zubik,  konstytucjonalista, sędzia TK. Ponadto nie przechodzą na  następną kadencję projekty ustaw wniesione do sejmu, które nie zostały uchwalone i nie przedstawione prezydentowi do podpisu, a także zawetowane przez głowę państwa i skierowanych do ponownego rozpatrzenia przez sejm. Gdy posłowie nie zdążyli się ponownie do nich ustosunkować. Wtedy uchwalona ustawa – idzie do kosza.

Wyjątki od zasady

Zasadniczo są trzy wyjątki od zasady dyskontynuacji. Dotyczy to projektów obywatelskich i ustawy budżetowej, oraz sprawozdań komisji śledczych. Art.4 ust.3 ustawy z 24 czerwca 1999 roku o wykonywaniu inicjatywy ustawodawczej przez obywateli mówi, że projekt ustawy wniesiony przez grupę obywateli jest rozpatrywany przez sejm następnej kadencji bez potrzeby ponownego wniesienia projektu.
- Jeśli dość długo sejm nie zajmuje się pewnym problemem, najczęściej powstaje projekt obywatelski – mówi były marszałek Marek Borowski. – Trzeba więc dać szansę tej propozycji. A zebranie podpisów pod projektem ustawy jest niezwykle pracochłonne.
Nie przepadną więc obywatelskie projekty ustaw: o ochronie przyrody, o planowaniu rodziny, o powrocie do Polski osób deportowanych w głąb ZSRR, a także projekt ustawy o rentach i emeryturach z FUS oraz wniesiony ostatnio projekt ustawy o systemie oświaty (sześciolatki miały zostać w domu).
Zasadę dyskontynuacji przełamuje także art. 21 o sejmowej komisji śledczej. Według niego sejm nowej kadencji może rozpatrzyć sprawozdanie komisji, powołanej w poprzedniej kadencji.  
Prof. Cezary Kosikowski twierdzi, że skoro art.33 ust.3 Regulaminu Sejmu nie pozwala na wycofanie wniesionego projektu ustawy budżetowej, to projekt wniesiony przez stary rząd, to nowy rząd może tylko wnieść autopoprawki do przedłożenia z poprzedniej kadencji. Problem jest jednakże dyskusyjny, gdyż nie ma wyraźnego przepisu nakazującego nowemu sejmowi pracować nad „starą” propozycją rządu. Prof. Piotr Winczorek uważa, że ustawę budżetową trzeba wnosić na nowo w kolejnej kadencji.

Problem zamrażarki marszałka

Do końca kadencji sejmu zostały tylko trzy posiedzenia, chyba, że marszałek Schetyna doda jeszcze kilka terminów posiedzeń plenarnych.
Ostatnie jest planowane na 30 i 31 sierpnia. Poseł Grzegorz Karpiński ma nadzieję, że marszałek wyznaczy jeszcze jedno posiedzenie we wrześniu, aby przyjąć poprawki  senatu do uchwalonych ustaw.
Do tego czasu należy "zaklepać" najistotniejsze projekty. Mówi się, że niektóre są projekty zamrożone. Marszałek wyjaśnia te kwestię następująco: zamrażarka nie jest miejscem, gdzie tkwią projekty ustaw niewygodnych dla pana marszałka. W rzeczywistości projekty ustaw muszą spełniać szereg wymagań formalnych (m.in. przedstawienie skutków społecznych, gospodarczych, finansowych i prawnych, wskazanie źródeł finansowania, przedstawienie wyników konsultacji społecznych oraz opinii w sprawie zgodności projektu z prawem UE). Dopóki wymagania te nie zostaną spełnione, Marszałek Sejmu nie ma możliwości nadania takim projektom biegu.
- Nie można zamulać sejmu projektami, które nie nadają się -  dodaje Marek Borowski.

Co trafi do kosza

Regulamin sejmowy mówi wyraźnie: po czterech miesiącach od wniesienia projekt musi stanąć na forum sejmu.
Jeśli, więc do tej pory posłowie się nim nie zajęli, to z pewnością – trafi do kosza. Do takich projektów należą m.in. inicjatywy poselskie: ustawa o licencjach prawniczych, o biegłych sądowych, kodeks karny przewidujący przepadek mienia, ustawa o Trybunale Konstytucyjnym, o dobrowolnych ubezpieczeniach zdrowotnych, trzy projekty o zapłodnieniu in vitro. Szkoda, żeby zmarnowała się senacka inicjatywa – darowizna na wypadek śmierci, czyli zmiana kodeksu cywilnego, ale dużych szans na jej uchwalenie nie ma. Podobnie jak zmiany w konstytucji w zakresie spraw europejskich.
W sumie – około 400 różnych projektów, które trafiły na brak porozumienia wśród posłów lub były zwyczajnie szkodliwe albo sprzeczne z konstytucją. Do takich należały choćby projekty o wielkopowierzchniowych obiektach handlowych.
W opinii posła Grzegorza Karpińskiego, przy dużym wysiłku parlamentarzystów do końca kadencji uda się uchwalić jeszcze maksymalnie 50 ustaw.