- Właśnie złożyliśmy w tej sprawie dwie skargi konstytucyjne - powiedział PAP adwokat Mikołaj Pietrzak z kancelarii Pietrzak i Sidor, która reprezentuje b. posłankę, oskarżoną przez prokuraturę o korupcję przy zakupie dwuhektarowej działki na Helu. Proces Sawickiej i burmistrza Helu Mirosława Wądołowskiego trwa od października 2009 r. przed stołecznym sądem okręgowym.
Na razie sprawa utknęła w martwym punkcie, bo sąd chce, by oczyszczono z szumów 50 godzin nagrań z podsłuchów dokonanych przez udających biznesmenów agentów CBA - nie wiadomo, kiedy uda się tego dokonać, bo eksperci od fonoskopii są zajęci badaniem nagrań z "czarnych skrzynek" prezydenckiego samolotu rozbitego pod Smoleńskiem. Ostatnio sąd zakończył tajne przesłuchania jako świadków dwóch agentów CBA - znanych w sprawie pod fikcyjnymi nazwiskami Tomasz Piotrowski i Marek Przesławski.
Sąd oddalił wniosek obrony Sawickiej o odebranie im statusu świadków incognito. Tego dotyczy pierwsza ze skarg konstytucyjnych. Jak poinformował PAP mec. Pietrzak, chodzi o to, że status świadka incognito (którego wizerunku ani danych nikt nie może poznać) może nadać jedynie prokurator i tylko prokurator może taki status uchylić. Sam świadek także może się o to zwrócić. Według adwokatów Sawickiej, taka sytuacja jest naruszeniem konstytucyjnego prawa do sądu i prawa do obrony.
- Adwokat nie ma żadnej możliwości zweryfikowania postępowania prokuratury, gdy dla wygody aparatu ścigania anonimizuje się świadka, który może nawet nie spełniać odpowiednich kryteriów i nic nie można zrobić. Nawet sąd nie może uchylić raz nadanego statusu, jeśli nie zgadza się prokuratura ani świadek - wyjaśnił mec. Pietrzak.
Drugi wniosek dotyczy sytuacji, jaka następuje na rozprawach toczących się za zamkniętymi drzwiami sądu w związku z klauzulą tajemnicy państwowej na aktach sprawy - taką klauzulę mają niektóre protokoły z podsłuchów, czy liczące wiele stron bilingi połączeń telefonicznych albo zeznania świadków incognito. Kodeks postępowania karnego i rozporządzenie resortu sprawiedliwości o zasadach postępowania z tajnymi aktami stanowią, że w czasie tajnej sądowej rozprawy adwokat nie może nawet robić notatek. Obrońcy Sawickiej uznali, że te przepisy naruszają konstytucyjne prawo do sądu i do obrony, nie spełnia też kryterium "równości broni" między oskarżeniem a obroną. - To ogromne utrudnienie - nie tylko w procesie Sawickiej. Pamięć jest zawodna, to naturalne, że ludzie czasem się mylą. Nie sposób bronić człowieka, jeśli nie można nawet zanotować, co powiedział świadek, zestawić to z określonymi danymi z bilingów. Nawet arcymistrz szachowy wszystkiego by nie zapamiętał - mówił mec. Pietrzak.
Zwrócił on uwagę, że przepisy w tej sprawie zmieniły się przed pięcioma laty, bo poprzednio adwokaci np. w sprawach lustracyjnych (część z nich miała klauzule "ściśle tajne") mogli przeglądać akta w kancelarii tajnej i robić z nich notatki, a potem robić je także na tajnej rozprawie - ale swoje zapiski musieli deponować w kancelarii tajnej sądu. - Już tamte, bardziej liberalne przepisy, zakwestionował kilka razy Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. W wyrokach zapadłych w kilku sprawach zlustrowanych osób wskazywano, że pozostawianie w tajnej kancelarii notatek adwokackich narusza zasadę "równości broni". A teraz przepisy są jeszcze surowsze. Nawet za długopis nie można chwycić - mówi mec. Pietrzak.
Nie wiadomo, kiedy Trybunał rozpatrzy złożone w tym tygodniu skargi. Sędziów TK nie wiąże żaden termin. Sprawa musi przejść wstępny etap kwalifikacyjny, gdy jeden sędzia TK oceni, czy w skardze zaprezentowano istotny problem prawny. Jeśli tak będzie, Sejm, ministerstwo sprawiedliwości i Prokurator Generalny zostaną wezwani do zajęcia stanowiska w sprawie. Gdy pisma procesowe od stron wpłyną do TK, sędziowie zaczną badać problem i wyznaczą rozprawę. /wkt/ pz/ mow/
Na razie sprawa utknęła w martwym punkcie, bo sąd chce, by oczyszczono z szumów 50 godzin nagrań z podsłuchów dokonanych przez udających biznesmenów agentów CBA - nie wiadomo, kiedy uda się tego dokonać, bo eksperci od fonoskopii są zajęci badaniem nagrań z "czarnych skrzynek" prezydenckiego samolotu rozbitego pod Smoleńskiem. Ostatnio sąd zakończył tajne przesłuchania jako świadków dwóch agentów CBA - znanych w sprawie pod fikcyjnymi nazwiskami Tomasz Piotrowski i Marek Przesławski.
Sąd oddalił wniosek obrony Sawickiej o odebranie im statusu świadków incognito. Tego dotyczy pierwsza ze skarg konstytucyjnych. Jak poinformował PAP mec. Pietrzak, chodzi o to, że status świadka incognito (którego wizerunku ani danych nikt nie może poznać) może nadać jedynie prokurator i tylko prokurator może taki status uchylić. Sam świadek także może się o to zwrócić. Według adwokatów Sawickiej, taka sytuacja jest naruszeniem konstytucyjnego prawa do sądu i prawa do obrony.
- Adwokat nie ma żadnej możliwości zweryfikowania postępowania prokuratury, gdy dla wygody aparatu ścigania anonimizuje się świadka, który może nawet nie spełniać odpowiednich kryteriów i nic nie można zrobić. Nawet sąd nie może uchylić raz nadanego statusu, jeśli nie zgadza się prokuratura ani świadek - wyjaśnił mec. Pietrzak.
Drugi wniosek dotyczy sytuacji, jaka następuje na rozprawach toczących się za zamkniętymi drzwiami sądu w związku z klauzulą tajemnicy państwowej na aktach sprawy - taką klauzulę mają niektóre protokoły z podsłuchów, czy liczące wiele stron bilingi połączeń telefonicznych albo zeznania świadków incognito. Kodeks postępowania karnego i rozporządzenie resortu sprawiedliwości o zasadach postępowania z tajnymi aktami stanowią, że w czasie tajnej sądowej rozprawy adwokat nie może nawet robić notatek. Obrońcy Sawickiej uznali, że te przepisy naruszają konstytucyjne prawo do sądu i do obrony, nie spełnia też kryterium "równości broni" między oskarżeniem a obroną. - To ogromne utrudnienie - nie tylko w procesie Sawickiej. Pamięć jest zawodna, to naturalne, że ludzie czasem się mylą. Nie sposób bronić człowieka, jeśli nie można nawet zanotować, co powiedział świadek, zestawić to z określonymi danymi z bilingów. Nawet arcymistrz szachowy wszystkiego by nie zapamiętał - mówił mec. Pietrzak.
Zwrócił on uwagę, że przepisy w tej sprawie zmieniły się przed pięcioma laty, bo poprzednio adwokaci np. w sprawach lustracyjnych (część z nich miała klauzule "ściśle tajne") mogli przeglądać akta w kancelarii tajnej i robić z nich notatki, a potem robić je także na tajnej rozprawie - ale swoje zapiski musieli deponować w kancelarii tajnej sądu. - Już tamte, bardziej liberalne przepisy, zakwestionował kilka razy Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. W wyrokach zapadłych w kilku sprawach zlustrowanych osób wskazywano, że pozostawianie w tajnej kancelarii notatek adwokackich narusza zasadę "równości broni". A teraz przepisy są jeszcze surowsze. Nawet za długopis nie można chwycić - mówi mec. Pietrzak.
Nie wiadomo, kiedy Trybunał rozpatrzy złożone w tym tygodniu skargi. Sędziów TK nie wiąże żaden termin. Sprawa musi przejść wstępny etap kwalifikacyjny, gdy jeden sędzia TK oceni, czy w skardze zaprezentowano istotny problem prawny. Jeśli tak będzie, Sejm, ministerstwo sprawiedliwości i Prokurator Generalny zostaną wezwani do zajęcia stanowiska w sprawie. Gdy pisma procesowe od stron wpłyną do TK, sędziowie zaczną badać problem i wyznaczą rozprawę. /wkt/ pz/ mow/