Każdy, kto ma dowody, że prokurator bezpodstawnie dwukrotnie umorzył jego sprawę, może wnieść do sądu prywatny akt oskarżenia. Mimo że obywatele rzadko korzystają z tej możliwości, prawnicy mówią, że instytucja jest pożyteczna i potrzebna w polskim prawie.
- Kiedy w 1998 r. wprowadzano ją do procedury karnej, nikt nie zakładał, że będzie masowo stosowana - mówi "Rz" Janusz Wertke z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Jego zdaniem wystarczy, że jest, i trzeba ją traktować jako wentyl bezpieczeństwa dla obywatela, który ma prawo dochodzić swoich racji przed sądem.
- Popularność prywatnych aktów oskarżenia rzeczywiście zyskuje wraz z upływem lat. Nie martwiłbym się tym, że ich liczba powoli rośnie. Nie jest to duża skala ani wręcz ruch masowy. Gdybyśmy obserwowali typowe pieniactwo, można by było myśleć o ingerencji ustawodawcy i jakoś ograniczać możliwość składania takich aktów. Dziś nie ma takiego problemu. Obywatele mają po prostu coraz większą świadomość prawną, bardziej dbają o swoje dobre imię i coraz częściej ich stać na opłacenie adwokata i pokrycie kosztów sądowych - mówi prof. Andrzej Zoll, karnista z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Więcej >>> Rzeczpospolita
Niezadowolony obywatel sam skarży się do sądu
Rośnie liczba prywatnych aktów oskarżenia, głównie o pomówienia. W 2009 r. np. skazano na ich podstawie ponad 100 osób (z czego 83 w sądach rejonowych), rok 74. Samych aktów oskarżenia było ponad 200. Najczęściej są to sprawy o pomówienia.