W przypadku studiów prawniczych podzielenie ich na licencjat i uzupełniające studia magisterskie wywołało burzliwą polemikę w mediach. Niezależnie od zajmowanego stanowiska w dyskusji wszyscy podpierają się argumentacją, iż chodzi im o dobro przyszłego pracodawcy, klienta czy wymiaru sprawiedliwości.
Zdaniem dr Chmiela kultura prawna w Polsce jest bardzo niska – obywatele nie są przyzwyczajeni do korzystania z pomocy  prawników, nie czytają umów, a jeśli już, to niewiele z nich rozumieją. Stworzenie możliwości ukończenia uzupełniających studiów prawniczych pozwoli na spopularyzowanie prawa. Każdy powinien mieć szansę zostać prawnikiem!
Odzywają się też poważne głosy akceptujące licencjat z innego, nieprawniczego kierunku, sugerujące, iż „niepełny” prawnik z dodatkową wiedzą z innej dziedziny to lepszy fachowiec od prawnika po jednolitych studiach magisterskich. Podnosi się tutaj, iż sędzia znający się na sięgowości, budowie maszyn czy budownictwie będzie lepszym sędzią, bo będzie rozumiał opinię biegłego, a nawet w niektórych przypadkach nie będzie musiał go powoływać.
To samo dotyczy adwokatów czy radców prawnych – będą mogli lepiej, skuteczniej reprezentować klientów lub udzielać im porad. Jak wiadomo, sąd jest „najwyższym biegłym” i niezależnie od tego, czy posiada specjalistyczną wiedzę z danej dziedziny, może zaakceptować dowód z opinii biegłego albo go pominąć. Wiadomo też, że kiedy wyjaśnienie jakiegoś zagadnienia wymaga wiadomości specjalistycznych, to sąd powołuje biegłego.
Skądinąd wiadomo, że sądy podporządkowują się biegłym i do rzadkości należą orzeczenia, w których sąd pomija opinię biegłych złożoną w danej sprawie. Najczęściej, gdy zaistnieją wątpliwości, powołuje się kolejnego biegłego czy biegłych.
Istnieje też poważne niebezpieczeństwo, iż prawnik, który uzyskał np. licencjat z księgowości nie ograniczy swej praktyki do spraw gospodarczych i będzie podejmował się spraw np. dotyczących błędu w sztuce lekarskiej - pisze w miesieczniku "Radca Prawny" dr Chmiel..