Do wypadku doszło rok temu w okolicach Narewki, na północnym skraju Puszczy Białowieskiej. Myśliwy, emerytowany wyższy oficer policji, podczas nocnego polowania zastrzelił byka żubra. Tłumaczył, że ważące prawie trzy czwarte tony zwierzę pomylił z przelatkiem, czyli rocznym dzikiem. Białowieski Park Narodowy, który sprawuje naukową pieczę nad trzema tysiącami rozproszonych po świecie żubrów, zwierzę wycenił na ponad 50 tysięcy złotych. Sprawą zajęła się prokuratura, badając, czy odstrzał będącego pod ścisłą ochroną zwierzęcia spowodował znaczące szkody w przyrodzie. Po trwającym ponad rok postępowaniu śledczy z Hajnówki doszli do wniosku, że nie, a co za tym idzie, zastrzelenie żubra nie nosi znamion czynu zabronionego.
- W toku śledztwa uzyskano opinię biegłego weterynarza ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, który stwierdził, że w wyniku zabicia jednego żubra w środowisku Puszczy Białowieskiej, w której bytuje obecnie około 450 żubrów, nie powstała istotna szkoda. Ponadto zdaniem biegłego jest prawdopodobne, że gdyby przedmiotowy żubr nie został postrzelony i dożył zimy, a jego stan nie uległby poprawie, to mógłby zostać poddany eliminacji. W tej sytuacji przyjęto, że ustrzelenie żubra nie spowodowało istotnej szkody przyrodniczej - piszą w specjalnym komunikacie śledczy.
Z takim postawieniem sprawy nie zgadza się Zdzisław Szkiruć, dyrektor Białowieskiego Parku Narodowego. Zapowiada, że park decyzję prokuratury o umorzeniu śledztwa zaskarży.

Źródło: Gazeta Wyborcza Białystok