Jak pisze "Dziennik Gazeta Prawna", takie tezy pojawiły się w stanowisku ministra sprawiedliwości przekazanym Trybunałowi Konstytucyjnemu.
Sprawa zawisła przed TK na skutek wniosku prezydenta. W marcu tego roku zdecydował on, że nie podpisze lutowej noweli prawa o ustroju sądów powszechnych (dalej u.s.p.) zanim sędziowie nie ocenią, czy niektóre jej zapisy nie naruszają przypadkiem ustawy zasadniczej. Chodzi o przepisy dające ministrowi sprawiedliwości prawo żądania akt każdej sprawy sądowej oraz czyniące go administratorem systemów teleinformatycznych. Zdaniem prezydenta regulacje te są niejasne, niespójne i dają ministrowi zbyt dużo luzu decyzyjnego.

Czytaj: Prezydent do TK: akta dla ministra tylko z ważnego powodu>>>

Z zarzutami tymi polemizuje autor regulacji, czyli minister sprawiedliwości. Jeżeli chodzi o uprawnienie mające mu pozwolić ściągać do resortu akta każdej toczącej się sprawy, stawia bardzo mocno tezę – bez tego nie ma mowy o skutecznym sprawowaniu nadzoru nad sądami. W stanowisku przypomniano, że wewnętrzny nadzór nad działalnością administracyjną sądów sprawują prezesi sądów apelacyjnych. Ministerialny nadzór ma charakter jedynie zewnętrzny.
„Bez dostępu do akt spraw sądowych nie ma możliwości dokonania rzetelnej oceny prawidłowości sprawowanego nadzoru wewnętrznego, w szczególności nie jest możliwa ocena, czy nie dochodziło do zaniechań w ramach sprawowanego nadzoru wewnętrznego” – przekonuje resort. Więcej>>> 

Ryszard Piotrowski
Pozycja ustrojowa sędziego>>>