W liście skierowanym do redaktora naczelnego „Dziennika Gazeta Prawna”, dyrektor biura ministra Marek Łukaszewicz pisze, że podana w artykule opublikowanym w numerze gazety z dnia 11 grudnia 2009 r. suma 225 mln zł jest maksymalną kwotą, jaką Ministerstwo Sprawiedliwości może wydać w ciągu najbliższych 5 lat, o ile od początku do końca umowy System Dozoru Elektronicznego byłby wypełniony w 100 procentach. – Biorąc pod uwagę sam aspekt ekonomiczny wystarczy średnie wypełnienie systemu na poziomie 16 procent (na przestrzeni 5 lat), aby system SDE się zwrócił. Przy założeniu 50 proc. wypełnienia systemu skazanymi inwestycja w system SDE zwróci się po 30 miesiącach, czyli w połowie okresu funkcjonowania systemu. Przy założeniu 70 proc. wypełnienia systemu skazanymi inwestycja zwróci się po 25 miesiącach, a przy 30-proc. wypełnieniu po 40 miesiącach – pisze Marek Łukaszewicz. Dyrektor dodaje, że po okresie zwrotu zainwestowanych środków system sam zacznie generować oszczędności. W przypadku 50-procentowego wypełnienia oszczędności te mogą dać do końca kontraktu sumę 198 mln zł.

Wracając do podstawowego zarzutu dyrektor biura ministra informuje, że na uruchomienie Systemu Dozoru Elektronicznego Ministerstwo Sprawiedliwości wydało ok. 23 mln złotych. – Jest to więc kwota niemal 10 razy niższa od podanej w artykule „Dziennika Gazeta Prawna - pisze dyrektor biura ministra sprawiedliwości.

Nieprawdziwa jest także, zdaniem autora listu, informacja o liczbie skazanych odbywających karę w tym systemie. Już nie 18 a 23 osoby noszą bransoletki i liczba ta rośnie. W tzw. międzyczasie dwóch skazanych zdążyło już zakończyć odbywanie kary, a więc system już objął 25 osób – można przeczytać w liście do redaktora naczelnego gazety.