- To była sprawa budząca emocje, wręcz ekscytację opinii publicznej. A niektóre media wyrażały skrajne opinie o Katarzynie W., wydały na nią wyrok, łamiąc zasadę domniemania niewinności i niewypowiadania się o winie przed wyrokiem. Sądy czasem ulegają presji. Tego się obawialiśmy, decydując się na obserwację tego procesu - mówi ekepsrtak Fundacji w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej". I dodaje, że obawy się nie potwierdziły. - Proces był wręcz modelowy. Mogą się na nim uczyć studenci prawa, jak zorganizować i prowadzić proces karny. Wielkie wrażenie zrobiła na mnie kultura prowadzenia rozpraw przez przewodniczącego składu, sędziego Adama Chmielnickiego - mówi.
Eksprtak podkreśla, że sędzia tłumaczył motywy każdej decyzji sądu, np. o wyłączeniu jawności fragmentów procesu. Mówił językiem zrozumiałym, w taki sposób, że publiczność czuła, że mówi także do niej. I że dba, by wszystko było jasne. - Ten proces, ale także wyrok, miały naprawdę wymiar edukacyjny. Np. to, że w wyroku sędzia poświęcił tyle czasu na wyjaśnienie zasad wymiaru kary. Zrobił wręcz miniwykład z kodeksu karnego. Mówił, dlaczego karę miarkował tak, a nie inaczej. Dlaczego nie najwyższy wymiar kary, czyli dożywocie.
Zdaniem Marii Ejchart-Dubois na tym przykładzie wiidać, że da się zorganizować proces sprawnie. Było 15 rozpraw, każda po mniej więcej osiem godzin. Rozprawy wyznaczane rytmicznie, świadkowie wzywani skutecznie, biegli przygotowywali opinie sprawnie, sprawa nie spadała z wokandy. - A najważniejsze, że ta sprawność nie była kosztem rzetelności wyjaśnienia sprawy - podkreśla.  Więcej: http://wyborcza.pl>>>