Zmiany mające wejść w życie od początku grudnia to skutek serii porażek Polski przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu, po których państwo musiało wypłacać skazanym odszkodowania za łamanie ich praw polegające na nadmiernym zagęszczeniu w celach. Dlatego Ministerstwo Sprawiedliwości doprowadziło znowelizowania kodeksu karnego wykonawczego i wydało rozporządzenie, które przewiduje, że prokuratorzy będą składać wnioski o odroczenie wykonania kary pozbawienia wolności, jeżeli będzie to groziło złamaniem strasburskich standardów. Efektem jego realizacji będzie zapewne ograniczenie liczby skazanych przebywających w zakładach karnych, co nie oznacza jednak rozwiązania problemu ich przepełnienia. Wprawdzie resort sprawiedliwości w ostatnich miesiącach ogłaszał tryumfalnie znaczącą poprawę sytuacji – m.in. nowe więzienie w Opolu Lubelskim, parę nowych pawilonów w innych zakładach – ale do prawdziwego rozwiązania problemu jeszcze daleko.
Na łamach „Rzeczpospolitej” eksperci spierają się o skutki zmienianej właśnie polityki wobec skazanych. - O tym, czy skazany może przebywać na wolności, powinna decydować ocena kryminologiczna pokazująca, czy nie jest on zagrożeniem dla innych i czy rokuje poprawę, a nie ciasnota w celach – mówi z oburzeniem Jacek Skała, prokurator z Krakowa. Wtórują mu koledzy, argumentując, że nie są od tego, aby rozwiązywać problem przeludnienia w kryminałach, a prof. Piotr Hofmański, sędzia Sądu Najwyższego, zwraca uwagę na skutki społeczne tych decyzji. – Trudno tu mówić o nieuchronności kary, zwłaszcza że takie odroczenie może trwać kilka lat i zakończyć się warunkowym zawieszeniem kary. W rezultacie skazany nigdy nie trafi do więzienia - mówi.
Mniej nerwowo na działania ministerstwa reaguje prof. Andrzej Gaberle. – Paradoksalnie to właśnie kary więzienia wpływają demoralizująco na skazanych i wielokrotnie spychają ich na dalszą drogę przestępczą. Dlatego sądy powinny sięgać po środki izolacyjne z większym umiarem – twierdzi. Nie przypuszcza on, aby przebywanie skazanych na wolności stanowiło w dłuższej perspektywie zagrożenie wzrostem przestępczości. Zaznacza jednak, że błędy w selekcji skazanych, którzy pozostaną na wolności, mogą się pojawić. Nowe przepisy prof. Gaberle traktuje jako desperację ustawodawcy. – Takie rozwiązania muszą być jednak absolutnie krótkoterminowe. Decydujące zaś w wypadku odroczeń powinno być inne kryterium – zagrożenie dla społeczeństwa.
Większość komentatorów wprowadzane właśnie rozwiązanie uznaje za ukrytą amnestię.
Ministerstwo Sprawiedliwości odcina się od takich.

W całej tej dyskusji za mało natomiast mówi się o prawdziwej przyczynie problemu. A jest nią zła polityka karna i zbyt surowe przepisy. Bo jak inaczej interpretować sytuację, gdy Polska, która ma lepsze wskaźniki dotyczące przestępczości, niż wiele państw Unii Europejskiej, ma jeden z najwyższych w tym gremium wskaźników liczby więźniów w stosunku do liczby ludności. Przy takiej polityce nigdy nie uda się zlikwidować tłoku w więzieniach.