Na początek MS zaplanowało utworzenie 16 punktów pomocy prawnej, po jednym w każdym województwie. Powstałyby w powiatowych centrach pomocy rodzinie, a w większych miastach w ośrodkach pomocy społecznej. Zatrudnieni w nich urzędnicy udzielaliby informacji oraz kierowali interesantów do prawnika, gdy zajdzie potrzeba udzielenia porady, napisania pisma lub wystąpienia przed sądem albo organem administracji. Koncepcja stopniowej budowy systemu wynikła z kryzysowych ograniczeń budżetowych. Koszt jego utworzenia oszacowano na 28,4 mln zł, ale minister finansów uważa, że zbyt skromnie i takie zastrzeżenie zgłosił do projektu Ustawy.
- Pomocy udzielaliby na wniosek potrzebującego zaakceptowany przez centrum pomocy rodzinie prawnicy: adwokaci, radcowie prawni, doradcy podatkowi, a także kwalifikowani doradcy prawni oraz specjaliści z kompetentnych organizacji pozarządowych - pisze gazeta. Ale nie tylko ci, którzy wpiszą się na specjalne listy prowadzone przez centra. Za wyświadczoną pomoc prawnik otrzymałby wynagrodzenie od Skarbu Państwa według stawek urzędowych określonych w rozporządzeniu. Zgodnie z założeniami w jednym wybranym województwie pilotażowo tylko prawnicy (a nie urzędnicy powiatowi) ocenialiby wnioski o przyznanie pomocy. Według informacji Rzeczpospolitej oprócz nowego systemu administracyjnego udzielania pomocy prawnej funkcjonowałby obecny sądowy system przyznawania obrońców i pełnomocników z urzędu. Decydowałby o tym referendarz, co odciążyłoby sędziów. Zdaniem Moniki Strus-Wołos taka dwutorowość i nakładanie się kompetencji stworzyłyby bałagan. Założenia do nowego prawa przewidują także utworzenie rady pomocy prawnej, specjalnego organu przy ministrze sprawiedliwości, który ustalałby standardy jej udzielania i badał ich przestrzeganie.
(Źródło: Rz/KW)