Przedstawiony w zeszłym tygodniu przez posłów PiS projekt zmian w prawie o ustroju sądów powszechnych odbił się głośnym echem wśród sędziów - donosi Dziennik Gazeta Prawna.
Projekt zawiera wiele rozwiązań, które są dla środowiska nie do zaakceptowania. Wśród nich są te, które pozwolą ministrowi sprawiedliwości niejako nagradzać tych sędziów, którzy nie będą się zmianom sprzeciwiali.
– Dzięki temu minister będzie mógł nagradzać tych sędziów, którzy będą w jego kręgu zaufania – uważa Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
Ponadto w projekcie przewidziano, że minister będzie mógł podwyższyć prezesowi dodatek funkcyjny do 150 proc.
– Sygnał więc jest prosty: jeżeli prezes nie będzie sprawiał ministrowi kłopotów i będzie wykonywał to, czego się od niego oczekuje, dostanie wyższe wynagrodzenie – kwituje sędzia Markiewicz.
Ponadto projekt zawiera rozwiązania, które pozwalają przypuszczać, że kariery niektórych sędziów sądów rejonowych mogą nabrać znacznego przyśpieszenia. Wystarczy, że będą mieli za sobą 10 lat stażu i już to pozwoli im ubiegać się o najwyższe stanowisko w sądownictwie powszechnym, a więc o stanowisko sędziego sądu apelacyjnego. Obecnie byłoby to możliwe dopiero po przepracowaniu co najmniej trzech lat w sądzie okręgowym.
– Jest to rozwiązanie zapewniające spójność systemową - twierdzi Łukasz Piebiak, wiceminister sprawiedliwości. Jeśli sędzia sądu rejonowego może zostać sędzią Sądu Najwyższego, to nie widzę powodu, by nie mógł pełnić tej funkcji na niższym szczeblu, czyli w apelacji dodaje.
Więcej>>Polityka wkracza do sądów