Konstytucjonalista dr Ryszard Piotrowski w Wydziału Prawa i Administracji UW ocenił bardzo krytycznie poselski projekt ustawy o Sądzie Najwyższym, który wpłynął wieczorem 12 lipca br. do Sejmu.
- Projekt ustawy o Sądzie Najwyższym jest niezgodny z Konstytucją RP, zarówno jeśli chodzi o sposób jego przygotowania, gdy sędziowie SN o 6 godz. rano dowiadują się o nim, jak i jego treść. Z treści proponowanych przepisów wynika, że SN jest jakimś ciałem obcym w systemie ustrojowym Rzeczpospolitej, który wymaga nagłych działań, mających tę instytucję rozbroić - wyjaśniał w TVN24 prof. dr hab.Ryszard Piotrowski.
Czytaj też>>Minister zdecyduje, kto będzie orzekać w Sądzie Najwyższym
Profesor dodaje, że to założenie autorów projektu ustawy nie da się pogodzić z Konstytucją RP i podstawowymi zasadami państwa demokratycznego. Ponadto odczucia obywateli do sądów nie są tak negatywne, jak przedstawiają to politycy. Sądom zdecydowanie nie ufa 11 proc. Polaków, a rządowi nie ufa - więcej ludzi, bo 25 proc., zaś parlamentowi - 26 proc. Polaków. Jeśli iść ta droga i powiedzieć, żeby te instytucje zostały przez obywateli odzyskane, to zgoda - mówi dr Piotrowski.
Dlaczego jest taka nieufność do instytucji? Zdaniem konstytucjonalisty, dlatego, że stały się instytucjami partyjnymi. Sądy w państwie demokratycznym są względnie niezależnym od polityków. Jeśli zniesiemy tę niezależność, to zmienia się tożsamość konstytucyjna państwa. Ono staje się państwem kierownictw partii politycznych. Jednak rzeczą fundamentalną jest, czy obywatele znajdują się we władzy niewielkiego grona, czy we władzy prawa - uważa dr Piotrowski. W Europie i w naszej tradycji obowiązywała zasada: "nie król włada, ale prawo". Tym królem jest dzisiaj kilku przywódców politycznych i to oni władają. A sędziowie występują w imieniu prawa.
Niezależność sędziów od polityków jest zwornikiem państwa demokratycznego. Najbardziej w konstytucję godzi np. przepis projektu, który narusza zasadę że sądy są władzą odrębną i niezależną od innych władz. Co więcej - likwiduje się SN w jego obecnym składzie, gdyż przenosi się wszystkich sędziów, łącznie z I prezesem SN w stan spoczynku. I następnie to minister sprawiedliwości wybierze komplet, jaki mu odpowiada. Minister sprawiedliwości nie ma żadnych uprawnień konstytucyjnych do "dobierania" sędziów Sądu Najwyższego według gustu władzy wykonawczej. Jest on umocowany tylko do tego, aby stać na straży niezawisłości sędziów i niezależności sądów jako członek Krajowej Rady Sądownictwa.
Pytanie, jakim autorytetem będzie cieszył się ten nowy SN? Konstytucja wymaga wszak, by instytucjom publicznym zapewnić sprawność - podkreśla Piotrowski i dodaje, że wygaszenie kadencji I prezesa wcześniej niż po 6 latach także narusza ustawę zasadniczą. Do takich nietrafnych przepisów należy choćby określanie liczby sędziów SN przez ministra. Do tej pory decydował o tym prezydent.