W normalnych warunkach pomysł wprowadzenia minimalnej stawki godzinowej  przy umowach cywilnoprawnych łatwo można by uznać za naruszenie podstawowej zasady prawa cywilnego: swobody zawierania umów. Mamy jednak obecnie do czynienia z taką słabością państwa w egzekucji obowiązującego prawa pracy, że bez poczynienia  nadzwyczajnych  działań nierównowaga na rynku pracy na rzecz pracodawców będzie się pogłębiać, a konstytucyjne gwarancje praw pracowniczych nie warte będą papieru na którym zostały zapisane.

Za dużo tych umów cywilnoprawnych
Od pewnego czasu media i rozmaite grupy pracownicze lansują pomysł wprowadzenia stawki godzinowej w umowach cywilnoprawnych. W szczególności chodzi o umowy zlecenia i o dzieło. W ten sposób ma być zapewniony minimalny poziom dochodów dla zleceniobiorców. Problem niewątpliwie istnieje i jest bardzo poważny. Przedsiębiorcy nie bez powodu tak lubią umowy o dzieło i zlecenia. Strony umowy cywilnoprawnej mogą, co do zasady, dowolnie regulować treść łączącej je umowy. W warunkach ekonomicznej równości podmiotów, tego rodzaju rozwiązanie pozwala obu stronom wyważyć swoje interesy.
 

Nierówne pozycje stron umowy
Jeżeli jednak chodzi o umowę łączącą obywatela z przedsiębiorcą, to nie ulega wątpliwości, że to przedsiębiorca określa zasady współpracy. Nie ma więc mowy o rozmaitych przywilejach i ochronie przysługującej pracownikom zatrudnionym na umowę o prace. Nie dla zleceniobiorcy płaca minimalna, urlopy, określony czas pracy, ochrona przed dyskryminacją, pomoc inspekcji pracy, szybkie i tanie rozstrzyganie sporów przed sądem pracy itp. Z punktu widzenia prawa koncern-zleceniodawca i Jan Kowalski-zleceniobiorca są uznawani za równoważnych partnerów obrotu cywilnoprawnego. To jest fikcja i z tej przyczyny polskie prawo zwalcza "umowy śmieciowe", uznając za podstawową formę korzystania z pracy umowę o pracę. W kodeksie pracy mamy zapis, że zawarcie umowy dotyczącej świadczenia pracy skutkuje nawiązaniem stosunku pracy, bez względu na nazwę, jaką strony nadały umowie (art. 22 kodeksu pracy). Zarówno pracownik jak i inspekcja pracy mogą występować o ustalenie stosunku pracy. Pracodawcom naruszającym prawa pracownicze grożą kary (np. art. 218 i nast. kodeksu karnego) do 2 lat pozbawienia wolności. 

Państwo z tym nie walczy
Mimo to umowy śmieciowe kwitną, zawierane są masowo nawet w administracji publicznej i jakoś nie słychać, aby organy państwa podjęły zdecydowane kroki, aby tak powszechne lekceważenie obowiązującego porządku prawnego zmienić. Nawet kary są nieproporcjonalnie niskie. Za kradzież z włamaniem słoika z ogórkami można dostać 10 lat. Za oszustwo 8 lat, za posiadanie materiałów pornograficznych 8 lat. Tymczasem za złośliwe i uporczywe naruszanie praw pracowniczych grożą najwyżej dwa lata. Do tego prokuratura niechętnie i zgoła sporadycznie wnosi tego rodzaju akty oskarżenia. Więc i wyroków skazujących prawie nie ma.

Prawo wpłynie na praktykę
Czy w tej sytuacji wprowadzenie stawki minimalnej godzinowej coś zmieni? Moim zdaniem tak. Pracodawcy nie podejmą ryzyka ustalania stawki niższej niż minimalnej, bo będą wiedzieć, że w razie sporu sądowego stać będą z góry na przegranej pozycji. Minimalną stawkę można wprowadzić tak w umowach zlecenia, jak i umowach o dzieło – tutaj zastrzegając, że wynagrodzenie za dzieło nie może być niższe niż przewidywana ilość godzin niezbędna do jego wykonania pomnożona przez obowiązującą stawkę minimalną.  Stawka godzinowa w umowach cywilnoprawnych powinna być znacząco, np. o 1/2 wyższa niż przy umowach o pracę. W ten sposób pracodawcy nie będą mieli interesu w zastępowaniu umów o pracę cywilnoprawnymi, a jednocześnie utrzymana będzie dostępność do specjalistycznych, bądź doraźnych zleceń, czy umów o dzieło. Nie budzi przy tym wątpliwości, że czynności krótkoterminowe powinny być wyżej wynagradzane niż długoterminowe. Jednocześnie wprowadzenie stawki minimalnej zahamuje zjawisko fikcyjnego samozatrudnienia. Pracodawcy tu też stracą motywację do domagania się od pracowników zakładania działalności gospodarczej. Jednocześnie cały obrót gospodarczy w pewien sposób się ucywilizuje i skończy się zjawisko zaniżania kosztów, kosztem pracownika.

W tej sytuacji zauważyć należy, że wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej może przynieść sporo korzyści. Zniknie główny motyw zmuszania pracowników do zawierania umów cywilnoprawnych, czy samozatrudnienia, a jednocześnie zostaną utrzymane w obrocie umowy cywilnoprawne. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że Sejm (już przyszłej kadencji) pochyli się nad tym projektem i wprowadzi minimalną stawkę przy umowach cywilnoprawnych.

Autor: adwokat Andrzej Nogal, Warszawa