Podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości Łukasz Piebiak w czasie posiedzenia Sejmu 9 marca br. stwierdził, że doprowadzenie do sytuacji, w której asesorem może zostać osoba wykonująca zawód adwokata czy radcy prawnego po 18 miesiącach jest niedopuszczalne ( to wprowadziła nowelizacja z 9 kwietnia 2015 r.)
- Z kolei zapomniano o tym, że zgodnie z art. 61 ustawy o Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury taka osoba nie będzie mogła ubiegać się o stanowisko sędziego. W związku z tym cała asesura do niczego nie posłuży, ponieważ wykonywanie przez 18 miesięcy zawodu adwokata, radcy prawnego, notariusza to jest okres zbyt krótki, żeby spełnić przesłankę wynikającą z art. 61 - wyjaśniał min. Piebiak.
Dlatego, że wymagane są trzy lata, ażeby być asesorem i jako asesor orzekający przez minimum dwa lata ubiegać się o stanowisko sędziowskie, trzeba mieć zdany egzamin sędziowski, którego oczywiście osoby wykonujące zawód adwokata czy radcy prawnego zdanego z reguły nie mają.
- Nie możemy doprowadzić do tego, że kolejny rocznik obejmie nowa formuła i to nam uniemożliwi prawidłowe uregulowanie dochodzenia do urzędu sędziowskiego czy do wykonywania urzędu prokuratorskiego - powiedział wiceminister Piebiak. - Ten czas jest potrzebny. Stąd to przedłużenie procesu powoływania pierwszych asesorów - podkreślił.
Min. Piebiak jest przeciwny organizowaniu praktyk przez prezesa sądu okręgowego lub prokuratora okręgowego. Bycie aplikantem szkoły to jest szkolenie się. Jeżeli ktoś będzie miał status pracownika, to wówczas będzie się od niego wymagało średnio przez 3 tygodnie w miesiącu tego, żeby wykonywał czynności pracownicze. Prezes sądu okręgowego czy prokurator okręgowy będzie zainteresowany tym, żeby właśnie ta osoba wspomagała pracę jednostki, a nie tym, żeby powierzać mu czynności różnorodne, rozwijające aplikanta, uzupełniając w ten sposób proces kształcenia. Proces kształcenia polega na tym, że raz w miesiącu przez tydzień aplikant jest w szkole, następne przez 3 tygodnie jest w macierzystym sądzie albo jednostce prokuratury. Jeżeli dyrektor krajowej szkoły traci kontrolę nad tym, co ta osoba robi przez 3/4 procesu szkolenia, to jak można od niego oczekiwać, że ten produkt finalny, czyli przyszły sędzia, przyszły prokurator, będzie osobą, z którą wszyscy chcielibyśmy mieć do czynienia? - pytał retorycznie minister.
W ten sposób poprzez nowelizację minister sprawiedliwości - wbrew sugestiom - nie zwiększa swojej władzy, tylko ogranicza. Ograniczana jest jego władza nad szkołą. I to chyba dobrze świadczy o intencjach kandydatów.
Dowiedz się więcej z książki | |
Etyka dla sędziów. Rozważania
|