Za takim rozwiązaniem opowiedzieli się na posiedzeniu sejmowej Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych minister edukacji Katarzyna Hall i wiceminister spraw wewnętrznych Tomasz Siemoniak.
Jak mówiła Hall, grupowanie w osobnych klasach dzieci należących do mniejszości nie jest dla nich dobre, nie sprzyja integracji. Jednocześnie zaznaczyła, że "edukacja jest bardzo delikatną materią, dlatego zmiany trzeba wprowadzać ostrożnie, powoli, a nie ostrymi cięciami".
Według Siemoniaka, za stopniową likwidacją klas romskich opowiada się także sama społeczność romska.

Klasy romskie to pomysł z lat 80. Z danych MEN wynika, że w roku szkolnym 2007-2008 takich klas było w całej Polsce tylko siedem, w tym dwie w szkole podstawowej w Maszkowicach (woj. małopolskie). Sytuacja w szkole w Maszkowicach była przyczyną, dla której sprawą kształcenia dzieci romskich zajęła się sejmowa komisja.
W minionym roku szkolnym w maszkowickiej szkole uczyło się 37 dzieci romskich w wieku od 6 do 18 lat, z czego dziewięcioro dzieci uczęszczało na zajęcia do ogólnodostępnych klas integracyjnych, a 28 dzieci uczyło się w klasach romskich: jednej realizującej program klas I-III i drugiej realizującej program klas IV-VI (w obu klasach było po 14 uczniów).
Szkoła uczestniczyła w pilotażowym programie na rzecz społeczności romskiej w województwie małopolskim, a obecnie realizuje zadania w ramach rządowego "Programu na rzecz społeczności romskiej w Polsce". Ze środków z programu finansowane jest m.in. dowożenie dzieci romskich do szkoły, ubezpieczenie od następstw nieszczęśliwych wypadków oraz zakup podręczników i przyborów szkolnych.
Środki pochodzące ze zwiększonej (z tytułu podejmowania dodatkowych zadań edukacyjnych na rzecz uczniów romskich - PAP) subwencji oświatowej pokrywają koszty zatrudnienia asystenta edukacji romskiej oraz dwóch nauczycieli wspomagających edukację romską, a także organizowanie zajęć wyrównawczych z języka polskiego i innych przedmiotów szkolnych.

O szkole w Maszkowicach zrobiło się głośno, gdy kilka tygodni temu media nagłośniły fakt, że do szkolnego budynku prowadzą dwa wejścia. Z jednego korzystają dzieci romskie, z drugiego - polskie. W niektórych mediach opisywaną sytuację nazwano przejawem rasizmu. Dyrekcja szkoły tłumaczyła, że dwa wejścia do szkoły funkcjonują z przyczyn technicznych, a dzieci mogą korzystać z obydwu, bez względu na narodowość. Niepokojącym zjawiskiem występującym w szkole jest też niska frekwencja dzieci romskich na zajęciach szkolnych, utrzymująca się średnio na poziomie ok. 40 proc. w skali roku.
Sprawą szkoły w Maszkowicach zajęli się eksperci. Zaproponowali oni m.in. utworzenie wspólnej świetlicy dla romskich i polskich dzieci oraz likwidację dwóch wejść do szkoły. Aby wyrównać szanse oraz sposób traktowania wszystkich uczniów maszkowickiej podstawówki, od nowego roku szkolnego wszystkie pierwszaki rozpoczną naukę we wspólnej klasie. Starsi wiekiem uczniowie, którzy mają niekiedy wieloletnie zaległości w nauce, będą uczęszczać do klasy wyrównawczej. Nie będzie to jednak specjalna klasa romska, lecz oddział dla wszystkich dzieci z Maszkowic, które mają problemy z nauką.
Wzmocniona ma być też skuteczność asystenta romskiego. To on, z pomocą swych bardziej doświadczonych kolegów z regionu oraz autorytetów społeczności romskiej, ma przekonać Romów, że warto zmienić nastawienie do nauki i zacząć posyłać dzieci do przedszkola, świetlicy i szkoły. Ponadto wójt Maszkowic otrzyma pomoc psychologa przy porozumiewaniu się z romską społecznością.
Społeczność romska w Maszkowicach liczy 152 osoby. W miejscowości mieszka ponadto ok. 200 Polaków. Romowie mieszkają w trudnych warunkach bytowych, w osiedlu złożonym z ok. 20 prymitywnych domków.
Jak mówiła w środę Hall, po nagłośnieniu sprawy szkoły w Maszkowicach MEN przeprowadziło kontrolę w innych szkołach, gdzie uczą się dzieci romskie. Wynika z niej, że sytuacja w tej szkole była sprawą jednostkową i odosobnioną.
DSR

Oficjalne źródło: Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz PAP - Nauka w Polsce