Jak podkreśla Marcin Radwan-Röhrenschef (fot.), konkuruje ona w obszarze dużych sporów związanych z inwestycjami lub operacjami finansowymi.



Krzysztof Sobczak: Jest w tym segmencie rynku szansa dla małej lub średniej kancelarii?
Marcin Radwan-Röhrenschef:
My cały czas wierzymy, że jest. Pokazują to też nasze doświadczenia, bo udało nam się zgromadzić grupę klientów w obrębie listy 500 największych przedsiębiorstw w Polsce, z dużymi sporami. A mówimy o sporach, których wartość to kilkadziesiąt, a nawet kilkaset milionów złotych. Ale mamy też spory, których wartość finansowa jest mniejsza, ale ich znaczenie na innych płaszczyznach jest duże. Bo mamy na przykład taką sprawę, w której klient prowadzi spór o wynagrodzenie z jedną z firm doradczych z tzw. wielkiej czwórki. To dla niego sprawa nie tylko finansowa, ale też prestiżowa, ale dla nas to także interesujące doświadczenie. Prowadzimy też sprawę dotyczącą dofinansowania jednego z bardzo głośnych filmów polskich z ostatnich lat, gdzie reprezentujemy producenta w sporze z Polskim Instytutem Sztuki Filmowej. Tu też ciężar gatunkowy sporu nie przekłada się na jego wartość, ale produkcja filmowa to bardzo ciekawy obszar, także pod względem prawnym.

Dowiedz się więcej z książki
Czynności procesowe zawodowego pełnomocnika w sprawach cywilnych
  • rzetelna i aktualna wiedza
  • darmowa wysyłka od 50 zł



Prowadzicie z jednej strony spory dotyczące budowy dróg czy autostrad, a obok tego konflikt wokół produkcji filmu. To dość duży rozrzut tematyczny. Można sobie z nim poradzić w małej kancelarii?
Nasz zespół jest mały, ale bardzo wszechstronny. Jest w nim Bartosz Piechota, który obok ogólnych umiejętności procesowych i bardzo dużym doświadczeniu w zakresie sporów budowlanych oraz bankowych jest też bardzo dobrym specjalistą w zakresie restrukturyzacji i postępowań upadłościowych.
Z kolei Katarzyna Petruczenko, która przez te pięć lat wypracowała sobie solidną pozycję w zakresie sporów infrastrukturalnych w branży budowlanej i kolejowej oraz ubezpieczeniowej.
Dr Justyna Tokarzewska z kompetencją w zakresie praw autorskich, mediów, IT, nieuczciwej konkurencji, o bardzo dużym dorobku w tej dziedzinie. To ona w pierwszym rzędzie mierzy się z tymi problemami produkcji filmowej.
Natomiast współpracująca z naszą kancelarią dr Marta Litwińska-Werner, które łączy praktykę naukową z działalnością praktyczną, jest wybitnym znawcą prawa spółek handlowych i dzięki niej udało nam się zaistnieć w obszarze różnego rodzaju sporów korporacyjnych. I to całkiem pokaźnych oraz z dobrym efektem.
A odpowiadając wprost na pana pytanie mogę stwierdzić, że staramy się, obok ogólnej kompetencji procesowej, budować różne umiejętności i kompetencje bardziej szczegółowe. Bez tego nie bylibyśmy w stanie takiej praktyki prowadzić. Zdobyliśmy też dość pokaźne doświadczenie w zakresie arbitrażu inwestycyjnego, bo to ważny element w sporach gospodarczych. Właśnie kończymy z kolegami z Anglii taką pracę, bo czekamy na wyrok chyba w największym arbitrażu inwestycyjnym, jaki toczy się na gruncie polskich umów o ochronie inwestycji. To nie jest arbitraż przeciwko Polsce, on jest bardziej egzotyczny, przeciwnikiem jest państwo z innego obszaru kulturowego, ale jest to bardzo ciekawa sprawa, a wątki dotyczące prawa polskiego stały się w nim dość kluczowe. @page_break@

Gdy dostaję z tych wielkich kancelarii informacje o wygranych sporach, czy o doprowadzeniu do skutku jakiejś ważnej umowy, to zwykle jest w nich dość długa lista nazwisk prawników, którzy uczestniczyli w tym przedsięwzięciu. Jak sobie z tym radzi kancelaria, która nie ma tak dużego zespołu?
To fakt, że te kancelarie, które ma pan na myśli, zatrudniają po kilkudziesięciu, albo nawet i więcej prawników. Ale jak popatrzymy na wielkość ich zespołów zajmujących się poszczególnymi dziedzinami prawa, to te liczby nie są już tak duże. A więc gdy porównujemy się z działami sporów sądowych z tych dużych kancelarii, to nasz potencjał nie wygląda skromnie. Gdy niedawno ukazała się informacja o przejściu pewnego znanego prawnika z jednej z tych wielkich kancelarii do drugiej podobnej, to przy okazji podano, że dział procesowy w niej liczy dziesięciu prawników. A my mamy obecnie 13 prawników w zespole.

 

Dowiedz się więcej z książki
Postępowanie cywilne
  • rzetelna i aktualna wiedza
  • darmowa wysyłka od 50 zł



To można powiedzieć, że drużyny są podobne.
Mamy zespół, który jest porównywalny z zespołami procesowymi większości dużych kancelarii w Polsce, cechuje go stabilność i zrównoważony rozwój. Owszem, w ostatnich latach niektóre z tych kancelarii, zapewne z braku pracy w innych obszarach, te zespoły procesowe usiłowały trochę rozbudować, nawet do około 20 osób, ale z naszej wiedzy wynika, że większość tych operacji trochę spaliła na panewce, bo jednak ten rynek sporów nie jest aż tak wielki. A mam na myśli ten fragment rynku, w którym my konkurujemy z największymi kancelariami, dotyczący sporów, których złożoność, wartość i waga dla klientów są ponadprzeciętne. Bo my nie ubiegamy się o zlecenia dotyczące na przykład egzekwowania opłat za jazdę bez biletu w komunikacji miejskiej, chociaż w tej dziedzinie też sporo kancelarii z sukcesem działa. To jest jakiś model biznesowy, ale my wybraliśmy inny i w nim szukamy sposobu na stałe umacnianie swojej pozycji na rynku. A liczba sporów na nim jest ograniczona, więc siłą rzeczy konkurencja jest silna.

Czy gdy czyta pan w gazecie informację o planowanej dużej inwestycji, albo zakupie partii pociągów przez kolej, to widzi pan oczyma wyobraźni potencjalny spór, który trzeba będzie obsłużyć od strony prawnej.
Każdy z nas ma takie skrzywienie zawodowe, że patrzy na różne takie wydarzenia ze swojej perspektywy. Pan zapewne też to widzi przez pryzmat tematów do opisywania. Ale to fakt, że stałą cechą dużych przedsięwzięć inwestycyjnych są spory prawne wokół nich. Na przykład budownictwo drogowe niemal ze swej natury jest kreatorem takich sporów. O jakość wykonania poszczególnych elementów, o terminy, o sposoby rozliczeń.  Ale gdy takie informacje pojawiają się w prasie, to jest już za późno, żeby o takiego klienta zabiegać. My staramy się śledzić takie przedsięwzięcia znacznie wcześniej, rozmawiać z potencjalnymi klientami wtedy, kiedy tych sporów jeszcze nie ma. Bywamy na kongresach i targach branżowych, staramy się utrzymywać relacje z szefami  technicznych firm doradczych, działających w tych branżach, żeby wiedzieć czy są jakieś potencjalne ryzyka, z którymi wykonawcy borykają się. Wszystkie kancelarie obserwują rynek w ten sposób. 
Myślę, że teraz wszyscy pochylają się nad agendą nowego rządu i nad ryzykami, które mogą wynikać z tych planów. To jest obszar, który wszyscy teraz analizują, bo pokazuje on niektóre sektory, które mogą być wyeksponowane na różne ryzyka bardziej niż inne. A ze strony kancelarii to jest szukanie pomysłów na ograniczanie skutków tych działań dla ich klientów.