Czytaj: Szybkie zmiany w SN - komisja popiera projekt prezydenta, senacki odrzucony>>

Ławnicy, co do zasady mieli być w Sądzie Najwyższym czynnikiem społecznym patrzącym władzy sądowniczej na ręce. Wprowadzono ich do składów orzekających na podstawie ustawy o SN, która weszła w życie w kwietniu 2018 roku. Formalnie orzekać jednak zaczęli wiosną 2019 r., w dwóch nowych izbach: Dyscyplinarnej oraz Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.

I od początku pojawiały się problemy. Począwszy od samego wyboru do Rady Ławniczej, które musiały zostać powtórzone, po dopuszczanie do rozpatrywania spraw.  Do tego doszły bardziej prozaiczne kwestie, które jednak ławnikom, szczególnie w dobie pandemii życie utrudniają, jak choćby "wspólne" togi i birety. 

Czytaj: Od batalii o togi, po odsuwanie od spraw - niełatwe życia ławnika w SN>>

Więcej czasu na wykazanie się 

Zmiana dotycząca ławników znalazła się w prezydenckim projekcie noweli ustawy o SN, którą w środę - 24 lutego zajął się Sejm. Zgodnie z obecnie obowiązującymi przepisami kadencja ławników Sądu Najwyższego trwa 4 lata kalendarzowe następujące po roku, w którym dokonano wyborów, ale - jak zapisano w regulacji - kadencja pierwszej grupy miała rozpocząć się w dniu złożenia ślubowania i zakończyć z dniem 31 grudnia 2021 r.

Prezydent zaproponował więc zmianę i wydłużenie w tym zakresie do 31 grudnia 2022 r. - Złożenie ślubowania ławników Sądu Najwyższego pierwszej kadencji nastąpiło z opóźnieniem. Dodatkowo z uwagi na sytuację epidemiczną faktyczny okres ich orzekania wynosi w przybliżeniu 1,5 roku - wskazano w uzasadnieniu i dodano, że celem zmiany jest wykorzystanie potencjału i doświadczenie obecnych ławników.

Czytaj w LEX: Zmiany w postępowaniach sądowych w związku z epidemią Covid-19 >

Jest jeszcze jednak istotna kwestia. Jak zwraca uwagę Arkadiusz Sopata, ławnik Sądu Najwyższego, jeśli przepisy nie zostaną zmienione to w tym roku powinni być wybrani nowi ławnicy. Przypomnijmy, zgodnie z ustawą ławników do SN wybiera na czteroletnią kadencję Senat. Po upływie kadencji ławnik może brać udział jedynie w rozpoznawaniu sprawy rozpoczętej wcześniej z jego udziałem, do czasu jej zakończenia, a wybory ławników odbywają się najpóźniej w październiku roku kalendarzowego, w którym upływa kadencja dotychczasowych ławników SN.

Sopata przypomina, że przed złożeniem ślubowania obecnych ławników, dwie osoby zrezygnowały z pełnienia tej funkcji, potrzebny był więc nabór uzupełniający. Ostatecznie Senat RP dokonał wyboru 32 ławników na 36 ustalonych miejsc. I dodaje, że biorąc pod uwagę, że ślubowanie zostało odebrane 30 maja 2019 roku, ta kadencja jest naprawdę krótka.

 

Czynnik społeczny wykorzystywany, ale dość rzadko

Ławnicy sami przyznają, że z ich doświadczenia życiowego korzysta się dość rzadko. Są tacy, którzy w ciągu roku byli w składach do dwóch maksymalnie trzech spraw. Kolejnym problemem jest to, że - jak przyznają - często brak im wystarczającego prawnego doświadczenia do tego by przekonać sędziów do swojego spojrzenia na sprawę. 

- Idea udziału ławników w składach orzekających w SN wiązała się z chęcią zapewnienia obecności społecznej wrażliwości przy orzekaniu. Można być entuzjastą lub krytykiem takiego rozwiązania, bo ma zarówno oczywiste zalety jak i ograniczenia. Osobiście doceniam obecność ławników w składach orzekających przy rozpatrywaniu skarg nadzwyczajnych. Jest to dla sędziów pewna konfrontacja z perspektywą „zwykłego człowieka”, która na pewno ma znaczenie, zwłaszcza wówczas, gdy ławnik kierując się nieco innymi priorytetami i bardziej intuicyjnym poczuciem sprawiedliwości, nie zgadza się z sędziami zawodowymi - wskazuje jednak sędzia Aleksander Stępkowski, rzecznik SN, orzekający w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. 

Ławnicy oficjalnie chwaleni są też w Izbie Dyscyplinarnej. 

– W Izbie Dyscyplinarnej ławnicy orzekają w sprawach dyscyplinarnych sędziów i prokuratorów, a także w sprawach wniosków w przedmiocie zawieszenia lub obniżenia wynagrodzenia oraz przedłużenia tych środków. Ławnicy bardzo dobrze się sprawdzili, choć są nowością w Sądzie Najwyższym. Wiele rzeczy nie widzimy, bo są objęte tajemnicą narady, ale bez wątpienia odgrywają aktywną rolę w orzekaniu. Widać, że zawsze starannie zapoznają się z aktami, są przygotowani do rozpraw, na pewno mają realny wpływ na rozstrzygnięcia - mówi Piotr Falkowski, rzecznik prasowy Izby Dyscyplinarnej SN.

Rzecznik uważa, że ławnicy w Sądzie Najwyższym są potrzebni i cenieni przez sędziów. Czasem nawet ich głos jest decydujący dla rozstrzygnięcia sprawy.

– Ustawodawca ostatecznie określa. jakie wymogi należy stawiać ławnikom. Oczywiście doświadczenie samo w sobie jest cenne, ale z drugiej strony lepiej, żeby ławnika cechowała pewna świeżość spojrzenia na sprawy, której nie ma w środowisku prawniczym czy sądowym.

Nieco inaczej wygląda to z perspektywy ich samych. Od początku skarżyli się na to, że wyznaczani są do spraw dość rzadko. 

Czytaj: SN: Ławnik niepotrzebny przy zażaleniu na uchylenie immunitetu prokuratorowi>>

Wbrew wstępnym założeniom 

Jak zwraca  uwagę sędzia Anna Korwin Piotrowska, z Sądu Okręgowego w Opolu. - Pierwotnie ustawa o Sądzie Najwyższym autorstwa prezydenta włączała czynnik ludowy, w celu zwiększenia efektywności postępowań dyscyplinarnych wobec sędziów i przedstawicieli innych zawodów prawniczych, a także poddanie ich ocenie osób niepochodzących z tego środowiska zawodowego. Udział obywateli w orzekaniu w sprawach dyscyplinarnych był fundamentem zmian w Sądzie Najwyższym - mówi. 

Zweryfikowała to jednak rzeczywistość. - Sprawy dotyczące uchylania immunitetu sędziom są rozstrzygane w I instancji SN - jednoosobowo przez sędziego zawodowego, w drugiej przez trzech sędziów, bez udziału ławników. A zatem kontroli społecznej w tych ważnych sprawach nie ma, co jest sprzeczne z ideą reformy Sądu Najwyższego - dodaje sędzia Korwin=Piotrowska.

 

Doświadczenie życiowe wystarcza, w SN niekoniecznie

Tu pojawia się kolejna kwestia, która podnoszona jest przez prawników od samego początku - to czy Sąd Najwyższy jest miejscem właściwym dla ławników. Wątpliwości w tym zakresie miał m.in. RPO, który co do zasady uważa, że udział ławników w rozpatrywaniu spraw w sądach powszechnych powinien być większy, ale - jak podnosił - SN to specyficzny sąd, który co do zasady nie bada kwestii faktycznych, tylko dokonuje analizy zgodności z prawem orzeczeń sądów niższej instancji, sprawuje nadzór judykacyjny zgodnie z Konstytucją.

Pojawiają się więc głosy, że może warto zmienić kryteria, które powinien spełniać ławnik, tak by Sąd Najwyższy był w ich przypadku kontynuacją po orzekaniu w sądach powszechnych. - Trudno mówić, czy jest wykorzystywane doświadczenie ławników, skoro zaledwie 1/4 z nas orzekała w sądach powszechnych. Reszta osób to są osoby, które nigdy nie były ławnikami - mówi Arkadiusz Sopata. W jego ocenie wcześniejsze doświadczenie w zakresie orzekania byłoby więc zasadne. - Moim zdaniem na tym poziomie nie chodzi tylko o doświadczenie życiowe - dodaje. 

Jak wskazuje z kolei Marek Popowicz, sędziowie potrzebują ławników, jak muszą rozstrzygnąć spór między sobą. - Jeżeli chodzi o doświadczenie ławników, to tu chodzi o doświadczenie życiowe - uważa. - Im więcej szkoleń z prawa i orzecznictwa przejdą ławnicy tym bardziej przestaną być ławnikami. Przecież ustawa nie wymaga żadnej edukacji prawnej ani przed nominacją ani po niej - dodaje. 

Podobnie widzi to sędzia Stępkowski. - Nawet, jeśli ławnicy nie mają racji z punktu widzenia prawa, to warto, by sędziowie wiedzieli o tym, jak zwykli ludzie mogą postrzegać ich wyroki. To cenna perspektywa dla sędziego, budująca u niego pewną postać empatii potrzebnej by dobrze orzekać. Nie widzę szczególnego powodu, dla którego ławnicy w SN musieliby mieć doświadczenie orzekania w sądach powszechnych. Udział ławnika nie ma na celu wzbogacenia składu orzekającego wiedzą prawniczą ale perspektywą społeczną - spojrzeniem tzw. „zwykłego człowieka” - dodaje.