W środę Komisja Europejska ogłosiła, że przechodzi do kolejnego etapu postępowania o naruszenie prawa unijnego wobec Polski w sprawie nowego systemu dyscyplinarnego dla sędziów. To krok w kierunku skierowania sprawy do Trybunału Sprawiedliwości UE. Po dokładnej analizie odpowiedzi polskich władz Komisja uznała bowiem, że wątpliwości prawne nie zostały rozwiane. Teraz władze polskie mają dwa miesiące na naprawienie przepisów. Jeżeli tego nie uczynią, komisja może podjąć decyzję o skierowaniu sprawy do Trybunału Sprawiedliwości UE. - To nie jest dobra sytuacja, że Komisja Europejska jeszcze w starym składzie podejmuje decyzję w sprawie systemu dyscyplinarnego dla sędziów ocenia  Piotr Müller, rzecznik rządu. - Ponadto mamy cały czas wrażenie, że Komisja Europejska podejmuje decyzje w tym zakresie na podstawie faktów medialnych, a nie rzeczywistości.

Czytaj również: KE zapowiada monitoring praworządności w krajach unijnych >>

 


 

Opozycja chwali Brukselę, rząd będzie bronił Polski

Borys Budka, poseł PO, były minister sprawiedliwości uważa, że decyzja KE to bardzo zły sygnał dla rządu PiS. - To tylko potwierdza, że ta antyunijna retoryka PiS niestety jest nadal obecna i staje się faktem. PiS nie potrafi wyciągnąć żadnych wniosków z tego, co do tej pory było" -  mówi Borys Budka. Z kolei Kamila Gasiuk-Pihowicz, wiceszefowa klubu PO-KO przekonuje. że procedura, którą prowadzi KE, jest w interesie polskich obywateli, ponieważ ma na celu obronę demokratycznych i europejskich wartości w naszym kraju. - Instytucje unijne stają na straży naszego prawa do sądów, w których rozstrzygać sprawy będą sędziowie, których nie można zastraszyć politycznie motywowaną dyscyplinarką – mówiła Kamila Gasiuk-Pihowicz. Inaczej na działania KOmisji patrzy Piotr Müller. - Standardy niezależności sędziowskiej, także w zakresie Izby Dyscyplinarnej są w Polsce często wyższe niż w wielu innych krajach europejskich, gdzie sędziowie np. są powoływani wprost przez organy, które składają się w większości z polityków. W Polsce nie ma takiej sytuacji, jak na przykład w Niemczech, gdzie sędziowie mogą być też odwoływani przez gremia o charakterze politycznym. Można podać przykłady innych państw, którym nikt nie zarzucał łamania zasad praworządności, a w których funkcjonują mechanizmy wzajemnego balansu pomiędzy władzą ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą – przekonuje rzecznik rządu. I podkreśla, że rząd ma dwa miesiące na odpowiedź, ale podtrzymuje swoje argumenty merytoryczne. Konrad Szymański, wiceminister spraw zagranicznych do spraw europejskich, dodaje, że zmiany były konieczne, bo polskie procedury dyscyplinarne wobec sędziów były do tej pory całkowicie nieefektywne. - Wszystkie zmiany nie stanowią w żaden sposób zagrożenia dla niezawisłości sędziowskiej, ponieważ cała procedura jest pod kontrolą sędziów i  Polska będzie się bronić przed Trybunałem Sprawiedliwości - zapewnia Konrad Szymański.

Co zarzuca Bruksela

Komisja Europejska 3 kwietnia wszczęła postępowanie w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego, ponieważ jej zdaniem nowy system środków dyscyplinarnych podważa niezawisłość sędziów w Polsce i nie zapewnia koniecznych gwarancji chroniących sędziów przed kontrolą polityczną, jak wymaga tego Trybunał Sprawiedliwości UE. KE podkreśla, że polskie prawo umożliwia objęcie sędziów sądów powszechnych czynnościami i procedurami dyscyplinarnymi oraz nakładanie na nich kar dyscyplinarnych z uwagi na treść wydanych przez nich orzeczeń, w tym w związku z przysługującym im na mocy art. 267 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej prawem do wystąpienia do Trybunału Sprawiedliwości z wnioskiem o wydanie orzeczenia prejudycjalnego. Według KE nowy system środków dyscyplinarnych nie zapewnia niezależności i bezstronności Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, w skład której wchodzą wyłącznie sędziowie wybrani przez Krajową Radę Sądownictwa, którą z kolei powołuje Sejm. Nie zapewnia też, aby sąd „ustanowiony na mocy ustawy” decydował w pierwszej instancji w postępowaniach dyscyplinarnych przeciwko sędziom sądów powszechnych.  Zamiast tego uprawnia Prezesa Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego do określenia, ad hoc i prawie bez ograniczeń, który sąd dyscyplinarny pierwszej instancji zajmie się osądzeniem danej sprawy.

 



 

To byłaby kolejna sprawa

W TSUE toczy się już postępowanie w sprawie reformy wymiaru sprawiedliwości. Polski Sąd Najwyższy zwrócił się bowiem do TSUE z pytaniem, czy zgodnie z prawem Unii Izba Dyscyplinarna zapewnia wystarczające gwarancje niezależności. W czerwcu Evgeni Tanchev, rzecznik generalny TSUE uznał, że Izba Dyscyplinarna polskiego Sądu Najwyższego nie spełnia wymogów niezawisłości sędziowskiej w rozumieniu prawa Unii Europejskiej. Krytycznie ocenił też sposób powołania obecnej Krajowej Rady Sądownictwa.  Wówczas politycy PiS przekonywali, że opinia rzecznika TSUE nie jest wiążąca. Dr Maciej Taborowski, zastępca rzecznika praw obywatelskich, uważa, że jeśli Trybunał Sprawiedliwości UE podzieli opinię swojego rzecznika generalnego, to dwie nowe izby Sądu Najwyższego mogą być nieuznawane za sądy w rozumieniu prawa europejskiego, konsekwencje tego dla Polski mogą być bolesne.