Kancelarie muszą wyjaśniać, co się składa na ostateczną liczbę godzin przepracowanych dla firmy.
Casey Flaherty, dyrektor departamentu prawnego Kia Motors America, egzaminuje kancelaryjnych prawników m.in. z umiejętności obsługi komputera. Boi się, że prawnik poświęca zbyt dużo czasu na czynności techniczne. A jego firma płaci za każdą przepracowaną godzinę.
Waldemar Koper, prezes Polskiego Stowarzyszenia Prawników Przedsiębiorstw, twierdzi, że kazus z USA zainspirował go do zmian. – Obserwuję zjawisko polegające na tym, że w danym zleceniu formalnie uczestniczy kilku prawników, chociaż faktycznie całą pracę wykonuje jeden aplikant. Często prawnik, który go bezpośrednio nadzoruje, i dodatkowo partner, przeglądają tylko przygotowany materiał, ale nie tyle pod kątem merytorycznym, ile redakcyjnym i ogólnego wyglądu opinii, nie wnosząc w zasadzie nic istotnego – mówi. I dodaje, że rozumie model biznesowy kancelarii. Ale jego interes jako klienta jest taki, aby otrzymać jak najwięcej za jak najmniej. – Dlatego będę chciał wprowadzić w kontaktach z kancelariami taką zasadę, że będę pracował tylko z tym prawnikiem, który faktycznie zajmuje się daną sprawą – zapowiada.
Źródło: Rzeczpospolita